Skocz do zawartości

Warhammer - "Zaginiona karczmarzówna"


Dnc

Rekomendowane odpowiedzi

358px-Warhammer_logo.gif

 

 

ZAGINIONA KARCZMARZÓWNA




Nie chciała by tak się stało.

Nie odeszła daleko od traktu, wzięła ze sobą Bandytę oraz łuk i strzały. A teraz Bandyta nie żyje, łuk... zgubiła gdzieś w gęstwinie, strzały same wypadają z kołczana, co któryś krok.
To nie mogło się zdarzyć, nie tutaj, nie teraz, nie jej!
Biegła, ale schronienie zamiast być coraz bliżej, wciąż było nieosiągalne.
A niebezpieczeństwo deptało po piętach........ 

 

o9VJqLU.png

 

 

 

16 Czasu zbiorów, dziesiąty rok panowania cesarza Luitpolda.
Gospoda "Die Rote Dachziegel" na trakcie między Holthusen a Reinsfeld

 

Sceneria: Gospoda, bez okien. Ciemno, pojedyncze świece oświetlają wnętrze, przyjemny chłód. Stoły kwadratowe, przy nich taborety. Uchylone drzwi - jedne prowadzą do alkowy, gdzie jest stolik kryty obrusem w kratę oraz krzesła, drugie zaś prowadzą do kuchni, z której wydobywają się zapachy zupy cebulowej. Trzecie drzwi, wzmocnione i gotowe do zastawienia sztabami, z małym judaszem wiodą na zewnątrz. Za szynkwasem jest okno, zza którego widać kuchnię, chwilowo pustą.
Na zewnątrz lekko grzeje słońce, czasem pojawi się pojedyncza chmurka.

Osoby: "Kulawy" Bruno Jaeger, oberżysta; Hilda, kelnerka, pokojowa i poduszkowa; szary kot Szwenduch; Bohaterowie graczy.

 

Wciąż jej nie ma - Oberżysta odrzekł zapłakanej żonie, gdy ta przerwała swoje nieustanne modły, by zejść do męża ogarniającego oberżę. Było kilkoro gości, nic szczególnego. Teraz, gdy była pełnia lata wszystko kręciło się wokół zbiorów handel nieco zelżał - i ruch na trakcie też.
"Kulawy" Bruno Jaeger był niegdyś gajowym, ale uśmiechnęło się do niego szczęście, gdy znalazł schowany w dziupli garniec złota. Oberża "Die Rote Dachziegel" była jego właśnością, a on sam - zwłaszcza teraz, gdy dwa roki temu gangrena kazała medykowi ująć mu nogę - był dumny ze swojego przybytku. Jego długi łuk wciąż wisiał nad szynkwasem w gospodzie i czasem strzelał z przyjednymi dla sportu do tarcz. Ale dziś oddałby wszystko za zdrową nogę i młodość. By móc iść szukać swojej córki Leonory. 
Zdesperowany Jaeger rzucił okiem na zbieraninę, siedzącą w karczmie - widać było, że nie mieli by nic przeciwko dodatkowemu groszowi, a on miał odłożone złote reiklandzkie korony na posag dla najmłodszej. 
Nie zaszkodzi spytać.... - mruknął karczmarz pod nosem.

 

 

Nie ma jej od wczoraj - smutny głos oberżysty zdawał się być tak słaby, że musieliście się wysilać, by go usłyszeć. - Tu wokół lasy względnie bezpieczne, w końcu to nie jakaś dzicz. Ale moją Lenkę z łuku szyć nauczyłem, kazałem zabierać go jak do lasu chodziła, Bandytę brać też kazałem.
Bruno westchnął i otarł łzę. 
- mówiąc to położył na stole medalion z podobizną młodej dziewczyny.
Tak wyglądała rok temu. Był tu malarz golec, zapłacić nie chciał to kazałem mu Lenkę sportretować. Oprawiłem potem. Śliczna jest, posłuszna, chcę dobrze ją za mąż wydać... Grzybów i leśnych owoców nazbierać poszła, i tyle ją widzieli. Może leży gdzieś w wykrocie z nogą skręconą... 
Dobrze wiedzieliście, że to raczej pobożne życzenia. Zwierzoludzie, zieloni, maruderzy, wilki... to było bardziej prawdopodobne. Ale ciężko porzucić nadzieję, gdy jest się ojcem. 

Nagle oberżysta podniósł się, stanowczość pokazał i rzekł.
Znajdźcie ją. Przyprowadźcie mi moje dziecko, a nie poskąpię. Mam zakopany garniec ze złotymi monetami, połowa jeszcze się ostała, na posag Leonory chowałem. Przyprowadźcie mi ją, a będzie wasz. A jakby dobry Morr - tu głos mu się załamał -zabrał ją do siebie, ciało odzyskajcie, a też sypnę pieniądzem. Nie będę skąpił na najmłodszą córkę.

 

 

__________________________________________

Udział w sesji biorą:

Dnc, Gregorius, kungfubestia, Kamanwislak, Spinaker

Proszę moderacje o usuwanie postów innych osób.

Temat z ewentualnymi komentarzami do sesji - http://www.e-nba.pl/topic/4961-warhammer-zaginiona-karczmarz%C3%B3wna-komentarze-do-sesji/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Alexander- Wożnica

 

EDIT:

Wygląd

wysoki (Powyżej 190 cm wzrostu) i ważący około 100kg mężczyzna. Grube kości i rozwinięte mięśnie powodują że wydaje się potężny. Wygląd Alexandra wyobrażam sobie jako bardzo zbliżonego do Rollo Lothbrok włącznie z blizną nad okiem widoczną w Avatarze. W stosunku do pierwowzoru różni go tylko brak tatuaży na tułowiu i rekach
oraz krótsze włosy na głowie odkrywajcie kawałek szyi i karku. Włosy przykrywają blizny i tatuaże widoczne jedynie gdy wychodzą z pod włosów na kark.
EDIT

Ubrany w grube spodnie materiałowe i niezłej jakosci koszule choć w tym momencie lekko poplamioną. Na nogach grube skórzane buty nad kostke. Oparty o stoł leży jednoreczny miecz w pochwie.

 

Siedziałem samotnie przy stole popijać drugi kufel ciemnego piwa. Moje myśli błądziły na temat tego co zastałem w rodzinnej wiosce.

Zgliszcza i trupy. Jak to się mogło stać że wieś zniknęła w ciągu jednego dnia. Dlaczego nikt nie wie co się stało z moją rodziną i Elza. Może za wcześnie odpuściłem. Może powinienem tam wrócić i jeszcze raz próbować odnaleźć świadków. Teraz kiedy wykonałem ostanie zlecenie mogę wrócić i spokojnie poszukać bliskich. Może mam jeszcze szanse poprosić ich o wybaczenie. Jedynym pocieszeniem w całej sytuacji jest to że po tym co kiedyś zrobiłem nie mógłbym wrócić w okolice dzieciństwa gdyby wszyscy zyli. Pare lat minęło ale rozpoznany ryzykowałem lincz. Tak...muszę tam wrócić..wypije tylko kolejne piwo z Bruno i pogadamy jak robiliśmy to w zimowe wieczory. Nie wiem czy wrócę ,a zawsze traktował mnie w porządku. Widziałem wcześniej że bardzo się niepokoi o córkę. Może już wróciła

Z zamyślenia wyrwał mnie głos Bruna :

-...Bandytę brać też kazałem.

 

Bruno westchnął i otarł łzę.

- mówiąc to położył na stole medalion z podobizną młodej dziewczyny.
- Tak wyglądała rok temu. Był tu malarz golec, zapłacić nie chciał to kazałem mu Lenkę sportretować. Oprawiłem -potem. Śliczna jest, posłuszna, chcę dobrze ją za mąż wydać... Grzybów i leśnych owoców nazbierać poszła, i -tyle ją widzieli. Może leży gdzieś w wykrocie z nogą skręconą...

- Znajdźcie ją. Przyprowadźcie mi moje dziecko, a nie poskąpię. Mam zakopany garniec ze złotymi monetami, połowa jeszcze się ostała, na posag Leonory chowałem. Przyprowadźcie mi ją, a będzie wasz. A jakby dobry Morr - tu głos mu się załamał -zabrał ją do siebie, ciało odzyskajcie, a też sypnę pieniądzem. Nie będę skąpił na najmłodszą córkę.

 

Myśli biegły jak szalone :
`Nie usłyszałem początku ale wiedziałem że Lenki dalej nie ma. Faktycznie niepodobne to do niej. Sam się o nią martwiłem ale później zacząłem rozmyślać co dalej robić. Patrząc na Karczmarza , widząc jak bardzo się martwi ...jak wygląda jakby był dużo starszy niż jest...zrozumiałem jak skrzywdziłem swoich rodziców...wszystko stanęło mi przed oczami..nie miałem wyjścia...musiałem uciekać ale  dlaczego tak musiało być.

Gdyby w tej chwili ktoś spojrzał na Alexandra zobaczyłby jak podnosi głowę z nad kufla słuchając tego co mówi karczmarz jego twarz robi się blada, jego oczy rozglądały się dookoła niczym ranne, osaczone zwierze. Po krótkiej chwili wstał gwałtownie, przewracając prawie pusty kufel i rzekł :


- Bruno, ja pójdę jej poszukać. Nie stójmy tak razem mamy większa szanse jej odszukać.

 

Edytowane przez Gregorius
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ndldgw.jpg

 

ROLO GYGAX - CHŁOP Z REIKLANDU

 

Wygląd: Rolo to wysoki mierzący dwa metry, dobrze zbudowany mężczyzna. Dobrze wyglądająca sylwetka powstała na skutek wielu godzin ciężkiej pracy na roli u ojca. Jego twarz mimo pracy od najmłodszych lat nie jest zniszczona. Młodzieniec pomimo pochodzenia wiejskiego zawsze starał dbać się o swój wygląd dlatego można zauważyć u niego zadbaną brodę oraz włosy. Jednak jego ubranie pozostawia w kwestii wyglądu wiele do życzenia. Z powodu braku środków podróżuje on ubrany jedynie w materiałową, lekką koszulę, trochę grubsze materiałowe spodnie oraz buty. Dodatkowo w plecaku trzyma kurtkę na zimniejsze dni.

 

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Rolo dopiero co wszedł do karczmy, zajął miejsce przy jednym ze stołów i zaczął zastanawiać się czy jego ostatnie decyzje były dobre. Dopiero co pokłócił się z ojcem i opuścił dom rodzinny, wędrując trafił na karczmę i postanowił spocząć tu chwilkę.

 

Ehh co by tu zrobić? k****... może za nerwowo zareagowałem, może powinienem schować dumę do kieszeni, przeprosić ojca i spróbować porozmawiać z nim? Nie, nie - to by było bez sensu, on i tak zawsze stawiał na swoim. Tylko pieniędzy żal. Tyle ciężkiej pracy a teraz mam przy sobie tylko kilka marnych pensów. Weź się w garść Rolo! Całe życie chciałeś wyrwać się z tej dziury i zacząć żyć na wysokim poziomie. Znajdziesz pracę, ponownie odłożysz trochę grosza i dasz sobie radę. 

 

Rozejrzałem się po karczmie, nie zwróciłem większej uwagi na ludzi siedzących dookoła raczej na sam wystrój karczmy.

 

Taka karczma. Zbudowana w dobrym miejscu, koło drogi - to na pewno dobry interes. Mimo żniw jest tu parę osób, pewnie zapija w trupa zostawiając dużą część swojego majątku. Hmn... 

 

Rozmyślania Rola przerwał karczmarz, który rozpoczął wygłaszać dialog na temat jej córki. Położył medalion z jej podobizna na stole i poprosił zgromadzonych o pomoc w jej szukaniu.
 
Ciekawe czy o mnie ojciec chociaż raz, jeden jedyny raz odkąd odszedłem z domu pomyślał. Na pewno się nie zamartwia ale czy chociaż pamięta? Nie, nie ma szans - za dumny jest na takie emocje. Bracia jeśli mnie wspominają to negatywnie w końcu stanęli w sporze po stronie ojca. Siostra? Może. Jedynie matka pewnie mnie wspomina ale boi się o tym wspomnieć przy ojcu. Widać, że karczmarz kocha swoją córkę. Patrząc na wystrój gospody można spodziewać się, że jakieś monety ma i raczej nie blefuje, jednak warto by się upewnić. Zresztą o czym ja w ogóle myślę? Mam ruszyć sam na poszukiwania jakiejś dziewczyny? Jeśli nie wróciła to albo ją porwali i nie ma najmniejszych szans na jej odnalezienie albo leży gdzieś zabita - w sumie to by była lepsza opcja. Szybko znaleźć ciało, oddać mu i odebrać nagrodę. Ale przecież sam nie ruszę bo wejdę tylko w głąb lasu i skończę tak samo jak ona - o nie nie. Nie mam zamiaru tak szybko umierać.
 
W tym momencie usłyszałem człowieka, który zadeklarował swoją pomoc:
 
-"Bruno, ja pójdę jej poszukać. Nie stójmy tak razem mamy większa szanse jej odszukać." - rzekł mężczyzna 
 
No, to było by nas dwóch. Tylko czy to coś zmienia? Nie. Dalej mamy małe szansę na znalezienie jej i skończenie zadania w jednym kawałku. Hmn... chociaż skoro karczmarz nie żałuje pieniędzy na córkę można coś na tym zyskać już na starcie. ( chwila namysłu ) - dobra spróbuje.
 
- Drogi karczmarzu, nawet wzruszyła mnie twoja ckliwa historia o ojcu gotowym zapłacić każde pieniądze za uratowanie córki, jestem wstanie uwierzyć w twoją wielką miłość do niej, jednak życie nauczyło mnie podchodzić do wszystkiego z dużym dystansem. Kolega ( patrzy na osobę, która zgłosiła chęć pomocy ) szybko przystał na twoją propozycję ja jednak chciałbym upewnić się czy na prawdę posiadasz odpowiednią ilość monet. Twoja karczma wygląda imponująco i zastanawia mnie czy całej fortuny nie straciłeś na jej budowę. Jestem skłonny pomóc mu ( ponownie w stronę mężczyzny oferującego pomoc ) jednak chciałbym dostać z góry określoną ilość monet na potrzeby podróży i jako potwierdzenie twoich słów.
 
Mówiąc te słowa cały czas siedziałem i zachowywałem spokój. Spoglądałem na karczmarza i jedynie dwukrotnie w stronę mężczyzny oferującego pomoc. 
 
- Oczywiście przed wyjściem przydało by się również obficie zjeść aby mieć krzepę na poszukiwania twojej córki - dodał z uśmiechem Rolo, oparł się plecami o ścianę karczmy i czekał na dalszy rozwój wypadków.
 
 
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4507.jpg

 

 

Magnus Kemper był całkiem wysokim szczupłym mężczyzną, można było powiedzieć że wręcz był chudy. Jego długie kruczo czarne włosy delikatnie spadały na jego ramiona a niebieskie oczy dodawały mu tylko uroku.

Jego 30 letnie ciało mimo szczupłej budowy zbudowane było głównie z samych mięśni gdyż jako akolita Ulryka nie mógł zapominać o pracowaniu nad swoją tężyzną fizyczną. Jak przystało na wyznawce boga Wilka miał przy sobie jego symbol a także skórę śnieżnobiałego wilka, którą przeważnie nosił na plecach. Jednak z powodu tak wielkiego upału leżała ona pod ścianą na jego tobołkach. Także przy jego pasie widniała metalowa buława, z której nie raz nie dwa nawet dzień po walce nie mógł zmyć krwi przeciwników.

 

Kemper bywał częstym bywalcem u starego Bruna gdyż nie raz, nie dwa z okolicznej świątyni był wysyłany z różnymi sprawunkami w te okolice. Jako, że nie zaniedbywał szkolenia walki bronią potrafił o siebie sam zadbać na trakcie.

 

Teraz jedząc zupę cebulową delektował się nią. Nie każdy potrafił tak dobrze ją przyprawić....

Z rozmyślań wyrwał go głos karczmarza.

Wysłuchał wszystkich zgromadzonych w karczmie nim sam rzucił:

- Bruno, nie raz mogłem liczyć u Ciebie na darmową strawę. Powiedz gdzie poszła a ruszę czy prędzej w tym kierunku. Słyszę że pewnie nie będę sam. Tym lepiej słyszałem że w tych lasach można spotkać jakiś mutantów czy innych orków. Sam tam nigdy nie byłem ale lepiej dmuchać na zimne....

 

Magnus dokładnie przyjrzał się towarzyszom znajdującym się w karczmie.Większość z nich to chłopy na schwał więc pewnie i mieczem potrafią machać. Chociaż żadnej broni na wierzchu nikt z nich nie miał.

On mimo że był akolitą boga zajmującego się walką to wolał mniej brutalne rozwiązania. Jak sam mawiał lepiej za dużo nie walczyć bo kiedyś w końcu i Tobie się powinie noga. "Nosił wilk razy kilka ponieśli i wilka" - jak mawiali w rodzinnym mieście Middenheim, miescie Białego Wilka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

geralt_of_rivia_by_maeveschild-d7a7rks.j

 

Garald Adamus był dobrze zbudowanym, 85 kilowym 185 cm człowiekiem. Siwe włosy to nie oznaka starości, lecz wielu stresów, których doświadczył w życiu. Jak na gladiatora przystało, blizn miał prawdopodobnie tyle co włosów na głowie, a czuprynę miał raczej bujną. Nosił długi płaszcz z kapturem, który często naciągał na głowę, pod nim miał na sobie skórzaną kurtkę i kaftan kolczy, na plecach przywdziany miał dwuręczny, stary wyszczerbiony miecz, widać, że w przeszłości był dość często używany. Garald zakładał długi płaszcz aby ukryć to wszystko przed światem, musiał przecież uważać, jako uciekinier musiał być czujny i obserwować środowisko, jednocześnie sprawiając, by środowisko jak najmniej zauważało jego. Tym bardziej, że jego typowo Kislevska uroda biła po oczach.

 

W karczmie siedział w rogu, plecami do ściany, kaptur założony na wpoł, przed nim stała miska zupy cebulowej, obok niego na wpół dopity kufel piwa, zupą zajadał się tak, że nie bardzo słuchał co dzieje się w okół niego, był to pierwszy porządny posiłek, który miał w ustach od kilku dni, piwem delektował się niczym nektarem, zazwyczaj pił wodę ze źródeł lub jezior, jadł to co udało mu się upolować lub zebrać, ostatni dzień to niestety tylko garstka leśnych malin.

 

Wtem usłyszał głos jakiegoś krępego mężczyzny:

''- Bruno, ja pójdę jej poszukać. Nie stójmy tak razem mamy większa szanse jej odszukać.''  ~ Cyka Blyat, a ten co, bohater chędożony... zwierzoludzie, zieloni, maruderzy, wilki, albo jeszcze jakieś inne cholerstwo pewnie już się do niej dawno dobrało. Chłop jest spory, ale jeśli naprawdę coś tam grasuje, to nawet jemu będzie ciężko sobie z tym poradzić, nie mówiąc już o młodej dziewce.

 

Nie dał po sobie poznać, że zauważył jakikolwiek ruch w karczmie, dalej spokojnie jadł zupę i popijał piwem w ciemnym rogu, jednak teraz bacznie obserwował sytuację.

 

- Znajdźcie ją. Przyprowadźcie mi moje dziecko, a nie poskąpię. Mam zakopany garniec ze złotymi monetami, połowa jeszcze się ostała, na posag Leonory chowałem. Przyprowadźcie mi ją, a będzie wasz. A jakby dobry Morr - tu głos mu się załamał -zabrał ją do siebie, ciało odzyskajcie, a też sypnę pieniądzem. Nie będę skąpił na najmłodszą córkę. - powiedział karczmarz

 

Karczmarz wyglądał na rodzica, który naprawdę kochał i troszczył się o swoją córkę, nie wyglądał na kogoś, kto byłby w stanie ją sprzedać, nawet w największej potrzebie... widok kochającego, rozpaczającego i bezradnego ojca, wzruszył nawet kamiennym wydawałoby się sercem Garalda

 

~ może faktycznie trzeba by pomóc, widziałem już tyle zła, nie mogę przechodzić obojętnie, widać, że to dobry człowiek~ pomyślał Garald

 

Następny odezwał się olbrzymi mężczyzna, również oferujący swoją pomoc, wspomniał coś o zapłacie umownej ~ hmmm, w sumie to przyda mi się trochę monet, od kilku dni jestem bez grosza przy duszy, może to i niebezpieczne, ale przynajmniej dostanę więcej niż za pomoc w wypasaniu bydła...

 

Następny śmiałek również zgłosił swoją gotowość do poszukiwań młodej panny

 

~blyat, wszyscy są gotowi pomóc karczmarzowi, a ja co? martwię się tylko o swoją zupę i garść monet... wstyd, nie chcę wyglądać jak jakaś panienka z Estalii...

 

Garald odstawił pustą miskę po zupie, wziął ostatni łyk piwa, zsunął kaptur z głowy pewnym ruchem, wstał z ławy i zaczął powoli kroczyć ku środkowi sali wyłaniając się z półmroku, w którym siedział

 

- Karczmarzu, również Ci pomogę, o ewentualnej nagrodzie porozmawiamy po znalezieniu Twojej córki - spojrzał na każdego ze śmiałków po kolei - znajdziemy ją...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oberżysta usiadł na karczemnym zydlu, każdego z obecnych wzrokiem zmierzył, kiwnął głową na słowa Alexandra i Magnusa oferujących pomoc po czym odrzekł poważnie Rolowi:

- Mam ja złoto, ale nie zwykłem go pokazywać na byle żądanie, bo to prosta droga by je stracić.

Następnie zwrócił się do reszty.

- Nie wiadomo dokładnie gdzie poszła. Map lasu nikt nie robi, ot raczej dukty leśne czasem ktoś ma gdzieś narysowane. Las jest w głowach tych, co go znają. Możecie spytać Pana Alexandra- to wskazał na wysokiego człowieka, który pierwszy zabrał głos - już jakiś czas w okolicy pracuje. Moja córka miała swoje miejsca, "Leśne ogrody" je nazywała, ale nie wiem gdzie były. Psa bym wam użyczył, ale Bandyta poszedł z nią i nie wrócił.....Tędy trzeba będzie szerzej szukać.

 

- Panie Jaeger, dyć mówiła ona kiedyć, co te jej łogrody koło Leśnych Ludzi się znajdują - odezwała się niespodziewanie posługaczka Hilda, przysłuc***ąca się rozmowie. Niezawodnie też zauważyła, że wpadła w oko Garaldowi, bo nachyliła się ku niemu, krągłe wdzięki niby przypadkiem eksponując, i absolutnie nieprzypadkowo okiem mrugając i nieznacznie w kierunku alkowy kiwając głową.

 

- Złotych monet nie poskąpię ale po waszych powrocie. Jestem człowiek prosty i uczciwy zapytajcie Pana Kempera. - wskazał karczmarz na akolite Ulryka - Teraz ugościć Was mogę strawą i w oczekiwaniu będę was wypatrywał.

 

Alexander zaś kojarzył "Leśnych ludzi" - stare, porosłe mchem posągi w głębi lasu, ludzie mówili że to przeklęte miejsce i unikali go. Lepszego - lub gorszego miejsca na rozpoczęcie poszukiwań nie mógłby wymyślić.

Edytowane przez Dnc
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Magnus nie czekając na resztę podniósł się ze swojego miejsca i zaczął się przygotowywać do wyprawy.

- Jest tak jak mówi pan Jeager. Uczciwy to człowiek i można mu zaufać - powiedział chowając za pas buławę i poprawiając swoj emblemant Wilka.

Po chwili namysłu dodał:

- Zostawię tutaj swoje rzeczy, przecież długo to nie potrwa - i wręczył karczmarzowi swój tobołek

 

- rozumiem, ze ruszamy cała czwórką? W takim razie zbierajmy sie póki dzień jeszcze młody - zakończył akolita

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po tym jak Alexander zadeklarował pomoc i wstał od stołu usłyszał jak olbrzym mówi :

 

- Drogi karczmarzu, nawet wzruszyła mnie twoja ckliwa historia o ojcu gotowym zapłacić każde pieniądze za uratowanie córki, jestem wstanie uwierzyć w twoją wielką miłość do niej, jednak życie nauczyło mnie podchodzić do wszystkiego z dużym dystansem. Kolega ( patrzy na osobę, która zgłosiła chęć pomocy ) szybko przystał na twoją propozycję ja jednak chciałbym upewnić się czy na prawdę posiadasz odpowiednią ilość monet. Twoja karczma wygląda imponująco i zastanawia mnie czy całej fortuny nie straciłeś na jej budowę. Jestem skłonny pomóc mu ( ponownie w stronę mężczyzny oferującego pomoc ) jednak chciałbym dostać z góry określoną ilość monet na potrzeby podróży i jako potwierdzenie twoich słów.

 

 

Alexander bardzo zdziwił się na te słowa i pomyślał :

- Olbrzym już szuka złota mimo że nic nie zrobił. Jest jeszcze jasno. Dosyć bezpiecznie choć coś przecież musiało zatrzymać Lenke. Ale tak od razu próbować wyciągnąć złoto.

 

Alexander splunął idąc w stronę Bruno i swoich rzeczy które zostawił za barem żeby nie krepowały mu ruchów. Idąc usłyszał kolejne głosy zgłaszające się do pomocy. Na szczęście nikt na razie nie mówił o złocie. Na to przyjdzie czas. Popatrzył uważnie na ochotników i pomyślał.

 

-Może jestem niesprawiedliwy wobec olbrzyma. Widać po ubraniu że biedny i każdy pieniądz jest mu potrzebny. Bruno przecież sam proponował. Nie pasowało  mu tylko w jego wyglądzie przystrzyżona i ułożona broda.  Raczej chłopi a na to wskazywało jego biedne ubranie nie zwracają na to uwagi. Alexander nie był pewien czy olbrzym jest tym za kogo się podawał. Może to jakaś zasadzka. … Dam mu szanse postanowił ale będę mu się z uwagą przypatrywał.

Akolite a może już i kapłana Ulryka widział w karczmie parę razy. Raz … może dwa nawet wypili razem pare kufli.  Jak on miał na imię -myślał Alexander.

 

Manfred… Magnus. Nie pamiętał ale jeśli komukolwiek można jeszcze ufać to właśnie jemu.

Ostatnim jak na razie ochotnikiem był wychodzący z cienia jakiś starszy wojownik. Cały pokryty w bliznach. Jego siwe włosy nie pasowały do pozabliźnianej młodej twarzy.

Alexander zdziwił się jego wzrostem.

-Jest prawie mojego wzrostu

myślał.

-Olbrzym jest wyższy nawet odemnie. Podczas ostatnich lat znalazł ledwo parę osób swojej postury.

To musi być przeznaczenie że znaleźliśmy się tu razem. Nie ma wielu takich jak my. Na Sigmara to musi coś znaczyć.

 

Po tym jak Bruno skończył mówić. Alexander powiedział.

 

-Panowie jestem Alexander. Znam to miejsce. Byłem tam raz z ciekawości. Co prawda w zimie ale powinienem trafić. Zbierajmy się jak najszybciej.

 

-Bruno, zaopiekuj się moimi rzeczami. Wezmę tylko to co najważniejsze. Znajdziemy Lenke. Zobaczysz. Wróci cała i zdrowa. Przygotuj proszę przegotowane w wodzie szmaty na opatrunki. Mogą być potrzebne.

 

Mówiąc to wyciągnął ze swoich bagaży kaftan kolczy ,skórzana kurtkę i zaczął je na siebie zakładać.

 

-Sigmarze jaki ten kaftan jest mały. Musze wreszcie coś z nim zrobić ponieważ ledwo mnie okrywa. Nikt nie robi rzeczy na mój rozmiar - myslał

 

Niedługo Alexander z sakiewka,bukłakiem z woda, mieczem przy pasie i garłaczem w reku był gotowy poprowadzić śmiałków do „lesnych ludzi” czekał jeszcze aż weteran i olbrzym się przygotują.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rolo przysłuchiwał się uważnie rozmowie, która toczyła się w karczmie. Był tu pierwszy raz, nie znał nikogo i na podstawie wypowiedzi poprzedników próbował zebrać na ich temat trochę informacji w końcu być może zaraz pójdą razem jako drużyna na poszukiwania zaginionej córki karczmarza. Gdy czterech śmiałków zadeklarowało pomoc karczmarz odpowiedział Rolowi:

 

- Mam ja złoto, ale nie zwykłem go pokazywać na byle żądanie, bo to prosta droga by je stracić.

 

 

~ Cwany lis z tego karczmarza, nie chcę pokazywać złota. Sam też bym tak zrobił, liczyłem że w przypływie większych emocji będzie skłonny już z góry dać już jakąś zapłatę ale jednak zachował trzeźwość umysłu. ~

 

 - Teraz ugościć Was mogę strawą i w oczekiwaniu będę was wypatrywał. - dodał po chwili karczmarz

 

Chociaż tyle, z chęcią zjadł bym jakiś okazały kawał mięcha, na tych leśnych zbiorach długo nie pociągnę ~

 

Po chwili do głosu doszli dwaj znani już wcześniej w gospodzie ludzie. Akolita i człowiek przedstawiający się jako Alexander. Ten pierwszy przyznał, że właściciel karczmy to uczciwy człowiek i danego słowa dotrzyma. Drugi z kolei zadeklarował że zna miejsce gdzie prawdopodobnie mogła pójść karczmarzówna.

 

~ No to chyba ruszamy, słowo się rzekło. Powiedziałem iż jestem w stanie pomóc i nawet teraz gdy mój plan z zapłatą z góry nie wypalił nie wypada na początek znajomości wycofać się z danego słowa. Może chociaż uda mi się wywalczyć zjedzenie tej strawy, choć jak widzę Ci dwaj przede mną chcą jak najszybciej wyruszyć. Muszę wymyślić jakiś sposób aby spowolnić ich zapęd i spokojnie zjeść coś porządnego. W ogóle kogo my tu mamy? Akolita - dobrze, przyda się, ten cały Alexander - zna okoliczne lasy i karczmarza i ten trzeci - to chyba jakiś wojownik. Dobrze,dobrze im więcej ludzi umiejących walczyć tym rzadziej ja będę musiał stawać do pojedynku. Teraz jak ich by tu zatrzymać na chwilę... Dobra spróbuje~

 

- Panie Jeagerze jeśli uraziłem Pana moim pytaniem o monety to przepraszam nie było to moim zamiarem, po prostu moje życiowe doświadczenia nie pozwalają na łatwowierne podejmowanie się zadań. Widzę, jednak że ma Pan tu dobrą renomę i dwaj moi poprzednicy potwierdzają Pańską wiarygodność. Proszę przyjąć moje szczerze przeprosiny za poprzednie słowa. - Rolo ukłonił się przed karczmarzem w geście pokory

 

- Drodzy koledzy, jestem Rolo i pochodzę z Reiklandu, proponuje abyśmy skorzystali z gościny pana Jeagera i zjedli pożywny posiłek zanim wyruszymy na poszukiwania. Po pierwsze będąc odpowiednio wykarmionym nasze działania będą o wiele żwawsze i lepsze, po drugie należało by zebrać do kupy wszystkie posiadane informacje o poszukiwanej.  

 

Obraca się w strony kobiety.

 

- Pani widzę, ma jakieś informację. Może powie Pani wszystko co ostatnio powiedziała do pani poszukiwana i wszelkie informacje jakie mogą nam się przydać.

 

Odwrócił się ponownie, tym razem w stronę towarzyszy.

 

- Ta chwila, którą spędzimy na wspólnym posiłku pomoże nam również się poznać. Oczywiście nie chcę słuchać historii waszego życia, jednak poznać imiona wszystkich i choć zalążek informacji tak aby w trakcie podróży wiedzieć kto jest moim kompanem. Dodatkowo zbierzemy w całość wszystko co wiemy i od razu po spożyciu pokarmu ruszymy w las.

 

~ Po wypowiedzeniu tych słów Rolo uśmiechnął się i ze spokojem na twarzy czekał na dalszy rozwój wypadków ~

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Garald obserwował jak chudy mężczyzna wstał, podszedł do karczmarza i podał mu swój tobołek. 


rozumiem, ze ruszamy cała czwórką? W takim razie zbierajmy sie póki dzień jeszcze młody - zakończył akolita


 


~ Ooo ten jaki wyrywny, może to i dobrze, przynajmniej widać, że ma jaja ~ pomyślał Garald


 


Następnie usłyszał jak woźnica się przedstawia ~ poczciwy ten Aleksander, zna teren, przyda się ~  pomyślał Garald


 


Następnie słyszał coś jednym uchem jak Olbrzym, który uprzednio domaga się pieniędzy zaczął przepraszać karczmarza Bruna, jednak nie bardzo skupiał się na tym, co mówi olbrzym, bo spoglądał na pełną kobiecych wdzięków kelnerkę, która nie wiedzieć czemu uśmiechnęła się do niego...


~ całkiem skowyrna ta kelnereczka.... nie, nie! opanuj się, mamy iść na poszukiwania, może skończyć się walką, nie daj się rozproszyć bo możesz przypłacić to życiem. ~ myślał Garald - wtem Olbrzym zaczął mówić coś o strawie, o poznaniu się nawzajem, Garald nie spuszczał oka z kelnerki, która akurat się pochyliła ukazując swój sporych rozmiarów biust...


 


- ekhm piersi, piersi.... z kurczaka w sensie, karczmarzu, masz może? - próbował wyratować się nieumiejętnie Garald, był obyty z mieczami, chamstwem, przemocą, siłą, brudem, trudami wędrówki, głodem, ranami... jednak jeśli coś miało go kiedykolwiek zatrzymać, była to zdecydowanie kobieta, przy tych Garald kompletnie tracił język za zębami, nic dziwnego, przeważnie kobiety, które widział stawiały swoje pieniądze za, albo przeciw niemu, podczas walki na arenie.


 


Odzwzajemnił niezdarnie uśmiech do kelnerki, a że nie zwykł się uśmiechać wyszedł mu raczej grymas na twarzy, który spotęgowały jeszcze jego blizny.


 


 Ta chwila, którą spędzimy na wspólnym posiłku pomoże nam również się poznać. Oczywiście nie chcę słuchać historii waszego życia, jednak poznać imiona wszystkich i choć zalążek informacji tak aby w trakcie podróży wiedzieć kto jest moim kompanem. Dodatkowo zbierzemy w całość wszystko co wiemy i od razu po spożyciu pokarmu ruszymy w las. -  Kontynuował Olbrzym


 


~ fakt, dobrze, mądrze byłoby się poznać, jednak wciąż nie można im ufać, nigdy nie wiadomo kto kiedy wbije Ci nóż pod żebra ~


 


- Towarzysze, nazywam się Garald, jestem podróżnikiem, uważam, że dobrze będzie się poznać, jednak możemy to równie dobrze zrobić podczas marszu, a podróż w dzień będzie dużo bezpieczniejsza, niż po zmroku, a i ślady młodej panny prędzej za dnia zauważymy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Akolita zwrócił głowę w strone siwego wysokiego mężczyzny:

- Zwą mnie Magnus - zaczął - jestem akolitą Białego Wilka, który zawędrował daleko od Middenheim, swojego domu. Jestem tutaj w sprawach służbowych ale nie mogę przejść bezczynnie obok takiej tragedii. Zwłaszcza jeśli ona dotyczy weterana wojennego i tak prawego człowieka.

 

Kemper rozejrzał się po zgromadzonych i rzucił cicho pod nosem:

- Co tutaj wszyscy tacy wyrośnięci są? Mam nadzieje że po jakiś jaskiniach nie będziemy chodzić...

 

- Wszyscy mają jakąś broń? Może masz karczmarzu na zbyciu jakiś łuk czy coś?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Obylibyśmy się bez niej na szlaku w tych kurewskich czasach. Jak mówiłem jestem Alexander, woźnica przeważający towary miedzy Imperium a Bretonia.

 

Alexander spojrzał na karczmarza i rzekł :

-Bruno, Lenka nie znikała ostatnio? Kiedy zniknęła? Słonce na niebie ,a już tak się niepokoisz? Może poznała kogoś i dlatego nie wraca?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Garald usłyszawszy słowa Alexandra -Bruno, Lenka nie znikała ostatnio? Kiedy zniknęła? Słonce na niebie ,a już tak się niepokoisz? Może poznała kogoś i dlatego nie wraca? - uśmiechnął się na wpół pod nosem, aby nie pokazywać swojego rozbawionego stanu, nie przed zrozpaczonym ojcem, który pragnął odnaleźć swoją niewinną córeczkę 

 

~Blyat, a może ona poszła na jakąś schadzkę i chędoży się teraz gdzieś pod lipą na polanie, z jakimś chłopem z okolicznej wsi? Toż to młoda dziewka przeca jest, wychowuje się w karczmie na jakimś zadupiu, a chciałaby być księżniczką... jeden z drugim pewnie jej nagadał bajek doprawił komplementem i ani się nie obejrzał a miał jej kostki koło swoich uszu...

 

Garald opamiętał się, wyrzucił z głowy obraz młódki Bruna pełnej uniesień na środku polany, temat był zbyt poważny żeby z niego żartować, zwłaszcza patrząc na obraz rozpaczającego karczmarza... Garald pojął skąd nagle u niego takie dziwne myśli, ostatni raz zerknął na zgrabną kelnerkę. odwrócił od niej wzrok, spoważniał i rzekł

- Ruszajmy więc, nie ma co tu siedzieć, im szybciej wyjdziemy, tym szybciej tu wrócimy - powiedział Garald i znów mimowolnie wrócił wzrokiem na biust sprzątającej kelnerki - broń mam ze sobą, jednak mam nadzieję, że nie będzie potrzebna. Prowadź Alexandrze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Karczmarz wstał i kulejąc na jedną nogę wrócił za szynkwans by przygotować ostatni posiłek przed podróżą a także spakować jedzenie oraz wodę na podróż.

- Nie wiadomo ile to potrwa a głodny w puszczy lepiej nie być - rzekł, następnie zwrócił się do Magnusa:

- Łuk jeden mogę wam dać więcej niestety nie jestem w stanie. Mam nadzieję, że nie będzie on wam potrzebny - dodał ponuro wręczając broń akolicie

 

Na wzmiankę Garalda o piersiach Hilda uśmiechnęła się zalotnie i lekko tanecznych krokiem poszła przygotować strawę. Stary Bruno przejęty stratą córki wydawał się tego nie zauważyć lub po prostu przywykł do takiego zachowania swojej kelnerki.

Po jej wyjściu dalej kontynuował:

- Hilda powiedziała już co wiedziała. Gdyby moja Lenka miała kogoś na boku, Hilda pewnie by o tym wiedziała. A jest również przejęta jej stratą tak jak ja. Zresztą hej! Jak przyprowadzicie jeszcze tego amanta to będziecie mieli jeszcze trochę atrakcji bo przećwicze chłopaka, że na dupie już nigdy nie usiądzie - zaśmiał się trochę wymuszonym głosem oberżysta

 

Grupa poszukiwaczy lub amatorów złota - zależy jak na to popatrzeć - dokończyła swoje posiłki, wzięła swoje rzeczy i wyruszyła z karczmy, która miała się okazać początkiem wielkiej i niebezpiecznej przygody....


16 Czasu zbiorów, dziesiąty rok panowania cesarza Luitpolda, wczesne popołudnie.
Leśna ścieżka, gdzieś na wschód od gospody


Sceneria: Zielony liściasty las, letnie słońce tutaj jest przytłumione koronami drzew. Dominują buki, czasem można spotkać dęby, czasem trafi się jesion lub jawor. Poszycie jest raczej niskie, miejscami tylko paprocie wybijają wysoko, tworząc wyspy wyższej zieleni. Ścieżka jest wąska, na jednego człowieka, dobrze udeptana i nie błotnista.

Osoby: Bohaterowie, Echo, Wiewiórki (w dużej ilości), Dzięcioły i inne ptactwo

 

YpKV2cs.jpg

 

 

Po przekomarzaniu się, negocjacjach i zasięganiu języka, czworo śmiałków ruszyło leśną ścieżką. Prowadził ich Alexander Wolf, woźnica wiedzący gdzie są owi leśni ludzie, w okolicy których szukać mieli zaginionej.
 
Po drodze opowiedział im też co wiedział - owi leśni ludzie, kamienne figury wielkości niziołka stały w kupie obok resztek starych zabudowań. Mówili niektórzy, że to klątwa bogów za nieobyczajne prowadzenie się i w kamień przeklęli mieszkańców. Podobno w czasie pełni Morrslieba kamienne ludki ożywały i zakradały się do wiosek porywać niegrzeczne dzieci, które zabierali i też przemieniali w kamień. Biada też temu, kto na polanie Leśnych Ludzi miał spędzić noc.... 
 
Owe opowiadania przerwał jednak widok przełamujący wszechobecną zieleń.
Oto na niskiej gałęzi wisiała czerwona peleryna...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Garald, który szedł za Alexandrem zobaczył pelerynę i pomyślał
~ Oho, tak jak myślałem schadzka w lesie, pewnie kusiła swojego amanta ściągając powoli ubranie, na pierwszy ogień poszła peleryna... to, albo uciekała przed wilkami lub zwierzoludźmi... w takim razie prawdopodobnie jest już trupem... biedne dziewczę...

 

 

- Towarzysze, zobaczcie, peleryna! Młódka raczej znała drogę i las, nie zostawiła tej peleryny żeby zaznaczyć drogę, albo miała schadzkę i zostawiła pelerynę na znak, albo przed czymś uciekała, może czegoś się wystraszyła? Miejmy oczy dookoła głowy, może być w pobliżu - powiedział Garald podciągając nieco rękawy swojego płaszcza, żeby wygodniej było mu dobyć miecza, gdyby zaszła taka potrzeba

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Magnus sam zauważył z daleka pelerynę. Garald nie musiał krzyczec:

- Cicho - skarcił towarzysza - to może być jakaś pułapka... któryś zna się na tropieniu? Może są tam jakieś ślady? 

 

Sam schował swój buzdygan i wyciągnął łuk, który dostał od Bruna.

Napiął go próbę. ~Juz nie pamietam kiedy ja ostatnio strzelałem... - pomyslał

 

Zaczął się rozglądać i nie podchodził do drzewa z peleryną by nie zadeptać ewentualnych śladów

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rolo szedł jako ostatni z grupy, był najwyższy to i nawet będąc z tyłu widział wszystko bardzo dobrze. Cały czas zastanawiał się nad sensem wyruszenia i tym jak to wszystko będzie wyglądać.

 

~ Słońce zaraz zacznie zachodzić, zrobi się ciemno a my w głąb lasu pędzimy w poszukiwaniach, nie mogliśmy zaczekać do rana? Jeśli żyje to i przeżyła by do rana, jeśli coś ja porwało bądź zabiło to jeden dzień różnicy nic by nie zmienił a tak to prawdopodobnie i my będziemy musieli spędzić noc w tym lesie. Alexander i Magnus widać chętni do pomocy karczmarzowi nawet się nie zastanowili nad konsekwencjami decyzji, ten Gerald to pewnie chętnie powalczył w końcu ma to w genach i wydaje się, po jego spojrzeniach w stronę kelnerki że odnalezieniem dziewki chcę otworzyć sobie drogę do łoża tej całej kelnerki a jak mu się poszczęści to i może do łoża córki karczmarza... ~

 

Przemyślenia Rola przerwał Gerald, który zauważył czerwoną wstążkę i powiedział.

 

- Towarzysze, zobaczcie, peleryna! Młódka raczej znała drogę i las, nie zostawiła tej peleryny żeby zaznaczyć drogę, albo miała schadzkę i zostawiła pelerynę na znak, albo przed czymś uciekała, może czegoś się wystraszyła? Miejmy oczy dookoła głowy, może być w pobliżu - powiedział Garald podciągając nieco rękawy swojego płaszcza, żeby wygodniej było mu dobyć miecza, gdyby zaszła taka potrzeba

 

~ Oho, tak jak myślałem pewnie już po niej. W sumie to nawet lepiej - szybko znajdziemy coś na potwierdzenie mojej teorii, zabieramy to do karczmy, odbieramy zapłatę i rozchodzimy się. ~

 

W tym samym momencie Magnus odpowiedział:

 

Cicho - skarcił towarzysza - to może być jakaś pułapka... któryś zna się na tropieniu? Może są tam jakieś ślady? 

 

~ Hmn... czy ja kiedyś z ojcem tropiłem coś? Nie, na szczęście nie, zawsze on albo bracia brali na siebie wytrapianie zwierzyny. Ja jedynie czekałem w odpowiednim miejscu ze względu na mój bystry wzrok wypatrywałem zwierzyny i dawałem im znać dlatego też świetnie świetnie się ukrywam, skradam i zastawiam pułapki. Nie najgorzej też radzę sobie z przetrwaniem w lesie, nie raz nie dwa spędziłem w różnych lasach noce po kłótniach z ojcem, lecz zawsze był to bardziej przyjazny las ~

 

-Mówi cicho aby aby echo nie rozniosło jego słów -  Na mnie nie patrzcie. Nigdy nie odpowiadałem za tropienie. Mogę zastawić jakieś pułapki jeśli myślicie, że ktoś lub coś tu może być. Widzę również, że panowie już szykują się do walki - nie, nie spokojnie.Mój wzrok do którego mam pełne zaufanie nie zobaczył podczas drogi nic podejrzanego, dodatkowo logiczne myślenie nakazuje odrzucić opcję walki w tym miejscu. Jeśli coś się jej stało, ktoś ją porwał bądź zabił to na pewno nie zrobił tego w miejscu w którym ja złapał. Zabrał ją gdzieś ze sobą dalej do swojej nory czy w jakieś inne miejsce i tam mogło dojść do najgorszego... choć miejmy nadzieję, że dalej żyje.

 

Tak na prawdę Rolo chciał jak najszybciej znaleźć jakiś dowód na to co stało się z dziewczyną aby wrócić do karczmy po monety. Widząc kompanów sięgających po broń, sam sprawdził czy jego sztylet i proca są na miejscu. Były. Mając zaufanie do swojego świetnego refleksu nie wyciągnął, chcąc również potwierdzić swoje słowa wypowiedziane chwilę wcześniej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Alexander zauważywszy pelerynę zatrzymał się puszczając przodem resztę. Jak zauwazył Magnus również nie palił sie do podejścia..

 

-k****, musiała uciekać w popłochu o ile nie zostawiła jej specjalnie. - myslał Alexander

 

Alexander zaczął uważnie przyglądać się otoczeniu wyciagajac do reki Garłacz i powiedział :

 

- Rolo,Garald zobaczcie czy nie widać jakiś sladów i czy możecie ustalić z której strony biegła. Ubezpieczamy was z Magnusem.

 

W głebi ducha Alexander wiedział :

 

- po co ryzykować jak są jeszcze inni którzy wyrywają się do przodu. Zasadzki nie ma o ile Karczmarz nie jest w to zawieszany. Ale jakieś wnyki. Dlaczego nie. Kurewskie czasy gdzie wszystko może się zdarzyć nawet Karczmarz w zmowie z bandytami ale nie wierzył w to. Znał przecież Bruno

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na odległość na którą się zbliżyliście widać było, że płaszcz był względnie nowy i  zadbany. Musiał kosztować kilka złotych monet i z pewnością dziewczynka była z krasnego płaszcza bardzo rada. Teraz widać było na nim rozdarcie w miejscu gdzie zawisnął na drzewie i kilka brudnych od ściółki miejsc.

Nie trzeba było być wielkim tropicielem by nie zauważyć tego co znajdowało się na ziemi w okolicy płaszczu. Jednak poszukiwacze zaginionej córki karczmarza bardziej skupili się na rozglądaniu i nie podchodzeniu pod drzewo.
Poniekąd mieli sporo racji będąc tak ostrożnymi...

Z zarośli ze świstem wyleciała strzała i cichym mlaśnięciem uderzyła Magnusa, który stał najdalej od drzewa w obojczyk! Ten przez chwilę nie wiedział co się dzieje, jakby oszołomiony bólem, po czym usiadł ciężko na ziemi, oddychając równo i krzywiąc się z bólu. Z kępy paproci zaś, skąd strzelec puścił swój szczęśliwy pocisk coś zaszamotało i mała, pokraczna sylwetka zaczęła biec jak najdalej od was w głąb lasu. Biegła ile sił w nogach, jednocześnie skrzecząc złośliwie i szyderczo.

 

Alexander nawet z tej odległości widział co to za stworzenie było. Goblin. Pewnie schował się w krzakach o wiele szybciej niż oni znaleźli się na polanie. Dlatego tak trudno było wypatrzeć zakamuflowanego małego potworka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Alexander patrzy uważnie w drugą stronę niż uciekający goblin. Jednocześnie ładuję garłacz i po załodowaniu trzyma go gotowy do strzału. Dopiero po upewnieniu się że drugiej strony nic nie grozi chowa sie za drzewo patrzac czy nie pojawi się reszta goblinów

[Jeżeli wypatrze Gobosa w zasiegu broni strzelam do niego. W zaleznosci od stanu Magnusa decyduje razem z nim czy nie wziąc jego łuku zamiast garłacza. Szkoda amunicji a łuk bedzie cichszy]

 

-Gobliny...k****... panowie nie gonmy go. Tu potrzeba rozwagi. To może być zasadzka tych małych sk****synów.

 

Mimo zaskoczenia Alexander zdazył pomyslec

~Z Gobosami Rolo nie byłby w zmowie. Moze Gobos to jednak przypadek. Nie podoba mi sie Rolo. Z ubrania chłop, widac ze nie ma dużo dobytku jednak na twarzy i sylwetce nie widać trudu pracy na roli. Cos o Tym wiem. Sam wychowałem się na wsi i tylko dzieki Mamie i Felixowi umiem poprawnie się wysłowić. Ale sposób w jaki on mowi . "to nie było logiczne" itd. Tak nie mowi chłop On cos ukrywa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.