Skocz do zawartości

Los Angeles Clippers 17/18


LAF

Rekomendowane odpowiedzi

Ale czy winny tym porażkom jest CP3 mając TS 62 procent?

 

Dirk miał lepsze wsparcie, właściwie całą karierę był otoczony godnym towarzystwem, nie licząc oczywiście tych przeklętych centrów, będących przez lata pośmiewiskiem Mavs.

 

Miał więcej dogodnych szans. CP3 miał dwie szanse, a mimo to nie nie wyglądał w Nich jak np. James w 2011 czy tam bodajże 2009 z Magic

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale czy winny tym porażkom jest CP3 mając TS 62 procent?

 

Dirk miał lepsze wsparcie, właściwie całą karierę był otoczony godnym towarzystwem, nie licząc oczywiście tych przeklętych centrów, będących przez lata pośmiewiskiem Mavs.

 

Miał więcej dogodnych szans. CP3 miał dwie szanse, a mimo to nie nie wyglądał w Nich jak np. James w 2011 czy tam bodajże 2009 z Magic

 

To zamiast przedłużać umowę w Clippers kilka lat temu, mógł iść gdziekolwiek, ale wolał lob city. Teraz też nie musiał się łasić na kasę, a mógł pójść do Cleveland za minimum dla weteranów przecież...

 

A porównanie Dirka do CP3 to upokorzenie dla tego pierwszego. Gościu na granicy TOP15 all time vs gościu, który zawsze ma cyferki po swojej stronie, ale nigdy nie ma wyniku. I co? 12 lat to wina kolegów, ligi i wszystkich wokół, a on w ogóle nie jest winny? To on jest główną przyczyną swoich porażek, a nie zrządzenie losu.

 

P.S. Jakie to towarzystwo miał Dirk? Nasha, który dopiero w Phoenix wszedł na wyższą półkę? Marion, który był zawsze fajnym graczem, ale też żaden czołowy grajek z niego nie był w tej lidze? A może Josh Howard, Jason Terry czy Devin Harris? Dla porównania CP3 miał do dyspozycji 6th mana w postaci Crawforda (przeszacowany był, ale jednak), Griffina, czyli gracz na granicy TOP10 ligi jak jest zdrowy, jednego z najlepszych rim protectorów i atletów tej ligi, czyli DAJ oraz Redick, czyli bardzo dobry zadaniowiec bez wielkiego ego. Jeżeli już mamy porównywać to ten skład Dirka wcale nie był mocarny, a te szanse na wynik to wyszarpywał sobie sam. Skład CP3 w Clippers wcale nie odbiegał od tego Dirka z 2006 roku - nawet był lepszy. Problem w tym, że lider był lepszy, a rywale troszkę słabsi (choć Spurs mimo słabszego RS to nadal była bardzo mocna drużyna na PO). Ale zganianie na okoliczności fakt, że gość, którego niektórzy mają za TOP3 ligi nie jest w stanie przez 12 lat przejść drugiej rundy? Żałosne.

 

Dla T-Maca jakoś litości nigdy nie było w postaci słabego składu... Nie przeszedł pierwszej rundy, choć on to dopiero grał z kołkami. I mało kto podnosi argument o kolegach. O wiele częściej jest mem, że to dziewica drugorundowa.

 

I nie chodzi nawet o to, że CP3 powinien wygrać pierścień.. Ale żeby nie przejść półfinałów konfy? Melo przeszedł, Howard przeszedł, Westbrook do pary z Durantem tam byli jako podlotkowie, Harden tam był nawet bez tego duetu! A CP3 nie może, bo świat działa mu na złość? I wszyscy źli, a on nieskazitelny? Na pewno nie jest tak, że miał łatwo. Ale w tej lidze nikt łatwo nie ma.

 

A fakt, że ocenia się ludzi po sukcesach jest bardzo dobrym sposobem weryfikacji. Ludzi sukcesu dzieli od ludzi przegranych prosta rzecz... i bardzo łatwo ją dostrzec... Jest nią nic innego jak sam SUKCES. CP3 takowego nie ma, a Dirk ma spektakularny. To powoduje, że Niemiec to TOP15 tego sportu, a CP3 to jakieś dwie półki niżej. Tak działa życie. I to jest sprawiedliwe. Przez około 15 lat kariery każdy ma szanse nią tak pokierować, by osiągnąć sukces lub być go chociaż blisko. CP3 jako lider nigdy nawet nie przeszedł drugiej rundy. To musi działać na jego niekorzyść, niezależnie od okoliczności.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chris jest moim zdaniem bardzo dobrym graczem, równym i w ogóle. Ale brakuje mu tego co oddziela chłopców od facetów w NBA, czyli bycia Bigtime playerem. Dla mnie kiedy wchodzi duża presja, to CP3 podejmuje nadprogramowo dużo jak na niego złych decyzji(małych ale mających kolosalny wpływ na wynik) i jakoś się to sypie. Do tego nie jest to ktoś kto trzyma szatnię za mordę. Małe rzeczy decydują, że jest jak jest.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

CP3 ma 23 miejsce w all Time na forum realGM, więc niewiele niżej niż Dirk. Nie ma mowy o żadnych dwóch półkach. A to co piszesz tylko utwierdza w przekonaniu jak zmieniła się optyka na Dirka po sukcesie, bo ja piszę o Dirku przed 2011, gdzie nazywano go loserem.

 

A co to? Ranking tego forum to jakaś wyrocznia? Jak ranking ESPN przedsezonowy? Dla mnie ktoś może mieć go jako TOP3 all time. Ale gościu, który nie przeszedł choćby półfinału konfy nie ma nawet podjazdu do Niemca, który zanotował historyczne PO, zwłaszcza w clutch i wygarnął pierścienie sprzed nosa Big 3 z Miami.

 

I czasem tak jest, że jedno zdarzenie całkowicie zmienia sposób patrzenia na daną osobę. I nawet jeśli Dirk uznawany był za losera to po 2011 roku nikt tak o nim nie powie. Bo osiągnął sukces. CP3 póki co uchodzi za losera i póki nie osiągnie sukcesu to nim będzie. Proste i logiczne.

 

A sam argument, że po sukcesie zmienia się optyka jest absurdalny... A po czym mamy zmieniać sposób patrzenia na graczy, jak nie po sukcesach? To równie dobrze mogę napisać, że LeBron to nie jest nawet TOP30, bo po jego sukcesach zmieniliśmy optykę, a do czasu 2012 roku uchodził za losera... No tak! Bo skoro ktoś osiąga sukces to mamy go postrzegać tak samo!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W czasach gdy walle i nie irving biorą Piłkę dla siebie i rzucają lub wchodzą na kosz nie patrząc nawet w stronę innych często gęsto mając w nosie drugi koniec parkietu a o zmianach tempa czytają w przeglądzie kolarskim Cp3 to skarb.

 

Ma dobre cyfry a jest jeszcze lepszy niż te cyfry.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale brakuje mu tego co oddziela chłopców od facetów w NBA, czyli bycia Bigtime playerem.

Ja bym poszedl krok dalej i napisal, ze Paul nie jest big ballerem.

 

Teza: Lonzo > CP3, zapraszam do dyskusji!

 

A co to? Ranking tego forum to jakaś wyrocznia?

Tak. Pisza po angielsku - wiec madrze! Edytowane przez julekstep
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No bez jaj.

Dirk był w finałach 2006 wygrywając z o wiele mocniejszymi Spurs. Miał finały Zachody. A CP3 nigdy nie przeszedł drugiej rundy mając po drodze porażki ze Spurs gdzie prowadzili 3-2 i mecz u siebie , czy z Houston gdzie prowadzili 3-1 gdzie wygrał z nimi Josh Smith

żeby nie było, zgadzam się co do samego porównania z Dirkiem, ale przecież Paul w 2008 roku miał 23 lata, i tak, największym zarzutem wobec Paula jest seria gdzie grał trzeci sezon w lidze, naprzeciw Spurs, gdzie zresztą Paul w tym g6 był i tak najlepszy w Hornets, i w całej serii miał 25-6-12-2 na 56%ts i słabo zagrał tylko w g7.

 

w 2015 roku Paul zagrał dużo lepiej w trzech ostatnich meczach niż Harden, więc w jaki sposób można go obwiniać o porażkę? to obrona Clippers przegrała g6 i całą tą serię.

 

już to wyliczałem - Paul miał trzy szanse na WCF: 2008 (jak wyżej), 2014 (seria z dużo lepszymi Thunder) i 2015, gdzie Clippers odpadli przy 3-1 pomimo tego, że Paul zagrał bardzo dobrze, i dużo lepiej niż Harden.

 

pozostałe sezony to Hornets, sezon z Del Negro, i trzy postseasony gdzie kontuzjowany był Griffin.

 

więc znowu - jak można czynić z tego zarzut wobec Paula? on po prostu grał albo w kiepskich teamach, albo w mocnych zespołach, które i tak nie były na tyle mocne, żeby nazywać je pełnoprawnymi contenderami. 

 

bo Paul jest raczej przykładem być może jedynego gracza w historii z poziomu allstara/superstara, który (do 32. roku życia) może raz miał faktycznie skład na zrobienie WCF, a za porażkę którą i tak za bardzo go obwiniać nie można (2015). przecież w 2008 roku Hornets przegrali ze Spurs, pomimo tego, że Duncan robił 15ppg na 48%ts - gdy Paul, jak wyżej, taka była dysproporcja talentu między tymi drużynami.

Edytowane przez BMF
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja bym poszedl krok dalej i napisal, ze Paul nie jest big ballerem.

 

Teza: Lonzo > CP3, zapraszam do dyskusji!

 

Tak. Pisza po angielsku - wiec madrze!

 

To nie o to chodzi, że piszą po angielsku, ale jest to forum z większą ilością userów niż nasze poczciwe e-nba i spektrum oceny jest inne, chyba trochę bardziej miarodajne. Oczywiście większa ilość userów, to też odejście od elitarności często głos osób z mniejszą wiedzą, ale na prawdę jak ważę opinie to widzę tam dużo głosu rozsądku i nie odbiega on standardom najlepszego polskiego forum o koszu.

 

Bo skoro Zdzich pyta czy to wyrocznia, to oczywiście powiem, że nie, bo też się często nie zgadzam z tym co głosi większość, ale też wyrocznią nie będzie dla mnie Tomek, Zdzich czy nawet Chytruz z Lorakiem.

 

Musiałem, aż odpalić laptopa w pracy i przestać pisać z komórki, bo tyle ciekawych tez tutaj padło. Będąc fanem Mavs, uważam że Dirk miał mocne karty. Zapomniałeś, chociażby Finleya, mojego ulubieńca młodzieńczych lat. Mariona ostatnio porównywaliśmy ( no dobra, ja porównywałem... ;) ) do Draymonda Greena, więc chyba niezgorsza rekomendacja. Steve Nash z Mavs to nie ten poziom co w Suns, ale też nie wyskoczył jak królik z kapelusza, będąc jakimś rolesem. Już był graczem poziomu all-star player.

 

Skoro podajesz Jamala Crawforda ( prospy dla Ciebie, dobrze że nie tylko ja go cenię ), to tym bardziej zabójca Jason Terry jako sixth man ma swoją sporą wartość.

 

Josh Howard, Jerry Stackhouse czy Devin Harris, może to nie są wybitne nazwiska w skali all-time, ale jednak w tamtych latach swoje znaczyły, a też liga bardziej niż teraz była podzielona talentem, więc i u konkurencji były podobne elementy układanki.

 

Nie umniejszam Dirka, broń Boże. Ale CP3 to gdzieś podobna historia. Będzie ciężko mu powtórzyć casus 2011, bo to była wybitna kampania, chyba jedyna porównywalna to ta Hakeema.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie o to chodzi, że piszą po angielsku, ale jest to forum z większą ilością userów niż nasze poczciwe e-nba i spektrum oceny jest inne, chyba trochę bardziej miarodajne. Oczywiście większa ilość userów, to też odejście od elitarności często głos osób z mniejszą wiedzą, ale na prawdę jak ważę opinie to widzę tam dużo głosu rozsądku i nie odbiega on standardom najlepszego polskiego forum o koszu.

 

Bo skoro Zdzich pyta czy to wyrocznia, to oczywiście powiem, że nie, bo też się często nie zgadzam z tym co głosi większość, ale też wyrocznią nie będzie dla mnie Tomek, Zdzich czy nawet Chytruz z Lorakiem.

 

Musiałem, aż odpalić laptopa w pracy i przestać pisać z komórki, bo tyle ciekawych tez tutaj padło. Będąc fanem Mavs, uważam że Dirk miał mocne karty. Zapomniałeś, chociażby Finleya, mojego ulubieńca młodzieńczych lat. Mariona ostatnio porównywaliśmy ( no dobra, ja porównywałem... ;) ) do Draymonda Greena, więc chyba niezgorsza rekomendacja. Steve Nash z Mavs to nie ten poziom co w Suns, ale też nie wyskoczył jak królik z kapelusza, będąc jakimś rolesem. Już był graczem poziomu all-star player.

 

Skoro podajesz Jamala Crawforda ( prospy dla Ciebie, dobrze że nie tylko ja go cenię ), to tym bardziej zabójca Jason Terry jako sixth man ma swoją sporą wartość.

 

Josh Howard, Jerry Stackhouse czy Devin Harris, może to nie są wybitne nazwiska w skali all-time, ale jednak w tamtych latach swoje znaczyły, a też liga bardziej niż teraz była podzielona talentem, więc i u konkurencji były podobne elementy układanki.

 

Nie umniejszam Dirka, broń Boże. Ale CP3 to gdzieś podobna historia. Będzie ciężko mu powtórzyć casus 2011, bo to była wybitna kampania, chyba jedyna porównywalna to ta Hakeema.

 

I bardzo dobrze, że nikt nie jest wyrocznią, bo masz swoje zdanie. Szanuję i doceniam.

 

Ale przechodząc do konkretów - Marion jako odpowiednik Greena... O wiele gorszy odpowiednik i z innymi cechami gry w obronie. Czyli bardzo dobry 1 na 1, ale nie taki genialny jak Green w team-D. No i o wiele gorszy z piłką w rękach w ofensywie. Green rewelacyjnie spisuje się jako jeden z głównych kreatorów. Marion tutaj Dirka nie wspierał.

 

Dodałbym do tego, że Dirk do czasu Tysona Chandlera to pod koszem miał gigantyczną dziurę. Zawsze! CP3 miał Jordana, a wcześniej także Tysona Chandlera, który w wspomnianych PO ze Spurs wyłączył Timmy'ego i był najlepszym graczem na parkiecie. Dirk miał Dampiera czy inne chore wynalazki, a i tak sam łatał te dziury i to nie tylko na tablicach, ale i w obronie, choć opinie o jego D są na ogół bardzo negatywne.

 

Terry to półka wyżej niż Crawford. Nie ma co ukrywać. Ale ich charakterystyka była podobna - zero obrony, bardzo mało kreowania partnerów, punkty po indywidualnych i nieprzewidywalnych akcjach. Nie ma co za wysoko ich obu cenić, ale ktoś te punkty z ławki (bądź z 2nd unitem) zdobywać jednak musi (musiał), więc dodanie takiego elementu mniej więcej neutralnego jest z korzyścią dla zespołu. Mniej więcej neutralnego, bo nieraz wygrają ci mecz, a nieraz nie da się patrzyć na ich ceglenie i objeżdżanie ich w obronie.

 

Stackhouse to zawsze mało efektywny scorer i żaden solidny element. Howard to całkiem solidny gracz do S5, jak i Harris. No i co do Mariona to on dołączył później do Dallas, a nie kiedy Dirk robił finały w 2006 i naprawdę wtedy miał jego wielkie G jako wsparcie. Stackhouse, Terry, Howard, Harris i Dampier. Naprawdę przejście Zachodu i postawienie się Wade'owi i O'Nealowi z o wiele lepszym wsparciem to gigantyczny sukces. I mimo wszystko Jordan&Griffin&Craford&Redick to więcej niż wyżej wymieniona grupa. Faktem jest, że ostatnie lata na Zachodzie to wyższy poziom rywalizacji i więcej talentu w czołowych drużynach. Ale przejście Spurs w 2006 to naprawdę osiągnięcie, którego CP3 w swojej kolekcji wg mnie nie ma. I nie dokonał tego pod Carlisle, który jest wybitnym trenerem jak na ligę, a pod Avery'm Johnsonem. Do tej pory nie dowierzam jak Dirk to zrobił.

 

Co do CP3 to ja uważam go za bardzo dobrego PG. Ale nie za TOP10 ligi. Już nie. Jednak oddając mu to co jego - to najsolidniejszy PG ostatniej dekady. Ale PG do bólu bardzo dobry. Wręcz wybitny jako playmaker. Jednak bez tej bożej iskry, która pozwala wygrywać ponad stan w PO. Te mecze z Houston czy Spurs z 2008 to właśnie odzwierciedlenie jego kariery - bardzo dobre/dobre/co najmniej poprawne. Chociaż powołując się na staty ze Spurs to wyciąganie średnich z całej serii, a pominięcie z dwóch decydujących meczów to wprowadzenie postronnego czytelnika w błędne wnioski. TS% nabił sobie w wygranych. W meczach przegranych obniżał poziom. Nie jakoś znacznie, ale zauważalnie. Z czego to wynika? Z gigantycznego uzależnienia ekipy od jego dyspozycji. Czy można go o to obwiniać? Tutaj oddając mu szczerze - nie. A jeśli już to tylko w niewielkim stopniu. West, Stojaković czy Chandler nie nadawali się do kreowania czy choćby gry dwójkowej między sobą. Potrzebny był Chris. Skład był bez żadnej głębi, choć rotacja Spurs też była bardzo zawężona. Wygrali przewagą doświadczenia, talentu. Seria w wykonaniu Paula dobra, ale ostatnie 2 mecze (kluczowe) na niższym poziomie. Nie tylko ostatni.

 

Seria z Houston to w ogóle jedna z dziwniejszych jaką widziałem. Patrząc przez pryzmat cyferek to nie ma się do czego doczepić. Ale jak można wypuścić prowadzenie 3-1 i to z Rakietami, gdzie Harden gówno grał? Zrobił to czego od niego oczekiwano i nic więcej. Oczywiście, że można powiedzieć, że to nie fair wymagać od niego więcej. Więc tutaj postawmy sprawę jasno - jeżeli mówimy o przeciętnym all-starze, który jest liderem swojego zespołu to faktycznie - wg mnie moje czepialstwo do jego występów w PO jest bezpodstawne. Tylko nadal mówimy o nim jako superstarze, jednym z najlepszych PG w historii i graczu, którego niektórzy mają w okolicach TOP20 w historii. No to tutaj mamy dysonans, bo od gracza, którego Wy stawiacie tak wysoko, to ja po prostu wymagam więcej. Lepszej gry niż jego standard, jakiegoś sukcesu, przekroczenie możliwości swoich i ekipy. I ja tego u niego nie widziałem. Widzę jego bardzo wysoki poziom i nic poza tym. I zanim ktoś powie o G7 ze Spurs i game winnerze, to warto pamiętać też o G7 z tego roku.

 

I dla mnie to jest jasne - same cyferki nie mogą kogoś windować tak wysoko jak za tym nie idzie wynik. A tutaj nie idzie. A zganianie na słabe składy, trenerów i wszelkie okoliczności - są dobre na raz czy dwa... Ale gość jest w lidze od 12 lat. Od kilku dobrych lat nie jest na rookie kontrakcie, więc ma całkowitą dowolność, gdzie i za ile podpisze. Wie też, jakie są konsekwencje podpisania danego kontraktu w danym miejscu. Wie jacy są zawodnicy wokół, jaki jest system, jakie ograniczenia. A on świadomie wybrał przedłużenie z Clippers, zachłyśnięty Lob City i blichtrem miasta, a teraz z Houston, bo Morey zakombinował tak, by CP3 nie stracił kasy.. I jego biznesowo-prywatne decyzje są z jego punktu widzenia najlepszymi, skoro je podejmował, tak koszykarsko już są zastanawiające. Ale to jego decyzje, więc niech liczy się z ich oceną. A oczekiwanie, że wszystko i wszyscy mu się podporządkują jest po prostu naiwne i niemądre.

 

P.S. Na pewno D'Antoni będzie próbował wprowadzić trochę gry w stylu CP3. Ale po pierwsze to lider ekipy na to nie pójdzie w większym wymiarze. Harden lubi swoją grę, w niej jest najbardziej efektywny, a i koledzy się cieszą, że mają okazję do całej masy open looków i zdobywają dużo punktów. Więc jak Paul sądził, że dojdzie do drużyny i wszyscy przestawią się na jego grę, a Harden i reszta na to przyklaśnie to był naiwny.. A słuchając go poza parkietem to nie wydaje się być głupim. I o dziwo to na początku, po tej wymianie, sądziłem, że faktycznie władzę w mieście przejmie Paul, ale im dalej o tym myślałem, tym bardziej nieprawdopodobne mi się to wydawało. Zwłaszcza patrząc na skład jaki mieli oraz na jakich zawodników polowali. I też nie pasowała mi wymiana Melona za Andersona, bo z punktu widzenia Hardena i całego Houston byłaby po prostu głupia.

 

A fakt, że genialnie sezon zaczął Gordon, a CP3 znowu się skontuzjował to już w ogóle argument dla Houston, by tej konstrukcji nie tykać i grać jak jest. A sam Morey jak zobaczy, że Paul nie wniósł nowej jakości (a to jest bardzo prawdopodobne) to poważnie się zastanowi nad umową dla niego. Morey to cwaniak, który nie ulega sentymentom i nastrojom. Więc drama z CP3 w przyszłym off-season jest bardzo możliwa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co to? Ranking tego forum to jakaś wyrocznia? Jak ranking ESPN przedsezonowy? Dla mnie ktoś może mieć go jako TOP3 all time. Ale gościu, który nie przeszedł choćby półfinału konfy nie ma nawet podjazdu do Niemca, który zanotował historyczne PO, zwłaszcza w clutch i wygarnął pierścienie sprzed nosa Big 3 z Miami.

 

I czasem tak jest, że jedno zdarzenie całkowicie zmienia sposób patrzenia na daną osobę. I nawet jeśli Dirk uznawany był za losera to po 2011 roku nikt tak o nim nie powie. Bo osiągnął sukces. CP3 póki co uchodzi za losera i póki nie osiągnie sukcesu to nim będzie. Proste i logiczne.

 

A sam argument, że po sukcesie zmienia się optyka jest absurdalny... A po czym mamy zmieniać sposób patrzenia na graczy, jak nie po sukcesach? To równie dobrze mogę napisać, że LeBron to nie jest nawet TOP30, bo po jego sukcesach zmieniliśmy optykę, a do czasu 2012 roku uchodził za losera... No tak! Bo skoro ktoś osiąga sukces to mamy go postrzegać tak samo!

Załóżmy, że w w 2011 jest kwartet Klay+Durant+Curry+Green w GSW i Dirk nawet nie wchodzi do finałów.

Czy według Ciebie jest gorszym graczem przez to?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Załóżmy, że w w 2011 jest kwartet Klay+Durant+Curry+Green w GSW i Dirk nawet nie wchodzi do finałów.

Czy według Ciebie jest gorszym graczem przez to?

 

W mojej ocenie? Tak. Gorszy.

 

Tak samo jak Jordan nie byłby GOAT-em w oczach wszystkich jakby się w '90 sformowało BIG 3 Barkley, Drexler, Olajuwon i by wygrywało pierścienie seryjnie... Jakby w II meczu finałów w 2012 roku Wade zerwał więzadła krzyżowe, a Durant poprowadziłby wtedy OKC do wygranej to James też nie byłby teraz w kategorii GOAT obok Jordana, a Durant by nie uchodził za superstara, ale potencjalnego GOAT-a. Zawsze tak było i zawsze tak będzie - sukces zmienia postrzeganie. Gdybać sobie możemy, ale wszyscy patrzymy przez pryzmat sukcesów i one najbardziej rzutują na postrzeganie danej jednostki w historii. Sprawiedliwe czy nie - tak już jest.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W mojej ocenie? Tak. Gorszy.

 

Tak samo jak Jordan nie byłby GOAT-em w oczach wszystkich jakby się w '90 sformowało BIG 3 Barkley, Drexler, Olajuwon i by wygrywało pierścienie seryjnie... Jakby w II meczu finałów w 2012 roku Wade zerwał więzadła krzyżowe, a Durant poprowadziłby wtedy OKC do wygranej to James też nie byłby teraz w kategorii GOAT obok Jordana, a Durant by nie uchodził za superstara, ale potencjalnego GOAT-a. Zawsze tak było i zawsze tak będzie - sukces zmienia postrzeganie. Gdybać sobie możemy, ale wszyscy patrzymy przez pryzmat sukcesów i one najbardziej rzutują na postrzeganie danej jednostki w historii. Sprawiedliwe czy nie - tak już jest.

I dlatego Scalambrine > Melo

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W mojej ocenie? Tak. Gorszy.

 

Tak samo jak Jordan nie byłby GOAT-em w oczach wszystkich jakby się w '90 sformowało BIG 3 Barkley, Drexler, Olajuwon i by wygrywało pierścienie seryjnie... Jakby w II meczu finałów w 2012 roku Wade zerwał więzadła krzyżowe, a Durant poprowadziłby wtedy OKC do wygranej to James też nie byłby teraz w kategorii GOAT obok Jordana, a Durant by nie uchodził za superstara, ale potencjalnego GOAT-a. Zawsze tak było i zawsze tak będzie - sukces zmienia postrzeganie. Gdybać sobie możemy, ale wszyscy patrzymy przez pryzmat sukcesów i one najbardziej rzutują na postrzeganie danej jednostki w historii. Sprawiedliwe czy nie - tak już jest.

Ja tam wolę oceniać zawodników po grze, a nie po tabelce na wiki z sukcesami. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam wolę oceniać zawodników po grze, a nie po tabelce na wiki z sukcesami. 

 

Nie bądź hipokrytą. Sam się zachwycałeś jak LeBron pokonał 73 W Warriors, a wystarczyło, że Curry po wkręceniu Love trafiłby trójkę jaką często udaje mu się trafić, a LeBron zostałby z niczym i nie byłoby takiego splendoru po finałach mimo genialnej gry. Byłoby chwalenie, że się postawił, ale że nie zamknął meczu i finałów zebrałby po dupie. Więc jego pozycję uratowali mu Irving szaloną trójką, Love niezłą obroną i kupa szczęścia, że Curry akurat nie trafił. Gdyby te finały przegrał to do Jordana by się nie zbliżył na tak małą odległość. A wystarczyło jedno posiadanie i wynik mógłby się odmienić, a co za tym idzie sposób w jaki każdy patrzy na LeBrona. Tak samo Jordan nie byłby GOAT-em, gdyby w tych sześciu finałach trafiał na kogoś mocniejszego, choćby grał nawet lepiej niż w tych finałach. Pozycję GOAT-a mu dała kombinacja genialnej gry i wyniki - 6/6. Sama genialna gra albo sam wynik nie dają nic.

 

 

 

no właśnie ten stan rzeczy jest bardzo podobny do przyjścia Howarda do Lakers.

 

Tam też przyszła gwiazda i zespół ten miał kręcić cyferki na poziomie Bulls Jordana a były kwasy w zespole.

 

Morey jak nie uszanuje Paula to będzie w ciemnej dupie i zostanie mu na pocieszenie Anderson jako jedyny ogarnięty gracz.

 

Po mega gwiazdę (LeBron,DeMarcus) iść nie mogą do tego Ariza jest w CY to od razu +30 do jego umiejętności.

 

Posiadając Melo w zespole ma więcej możliwości kombinacji zagrywek niż ze statycznym Andersonem który tylko stoi na obwodzie i czeka na passy od PG.

 

Ale Morey nie jest zakładnikiem CP3. Wręcz odwrotnie. To Paul musi się dostosować. Życie bez niego w Houston istnieje. Dowodzi tego ostatni sezon, dowodzi tego początek sezonu. A to CP3 wziął opcję zawodnika, by za rok dostać supermaxa. Więc jak chce swoje 6 lat na maksa dostać to niech nie robi z siebie ofiary i ciężko zapieprza albo Morey się z nim bez żalu pożegna. A to Paulowi przejdą koło nosa grube miliony, które sam wynegocjował...

 

Melo i więcej kombinacji? Na co? Na izolacje? Zdecydowanie wolę Andersona, czyli gościa elitarnego jeśli chodzi o rzut. Melo, czyli kolejny 'gwiazdor', który zgarnia solidną kasę i domaga się swoich posiadań. Anderson bierze kasę, ale jego ego jest na o wiele niższym poziomie. Równie dobrze można go posadzić na ławie i kwasów nie zrobi. A do taktyki Houston pasuje o wiele bardziej niż Melo ze swoimi izolacjami i przetrzymywaniem piłki. Do tej drużyny to o wiele lepiej pasuje po prostu Anderson niż Melo.

 

Melo pasowałby o wiele bardziej do Chrisa Paula, ale ze szkodą dla reszty drużyny.

Edytowane przez Zdzich
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tam też przyszła gwiazda i zespół ten miał kręcić cyferki na poziomie Bulls Jordana a były kwasy w zespole.

 

Morey jak nie uszanuje Paula to będzie w ciemnej dupie i zostanie mu na pocieszenie Anderson jako jedyny ogarnięty gracz.

 

Po mega gwiazdę (LeBron,DeMarcus) iść nie mogą do tego Ariza jest w CY to od razu +30 do jego umiejętności.

 

Posiadając Melo w zespole ma więcej możliwości kombinacji zagrywek niż ze statycznym Andersonem który tylko stoi na obwodzie i czeka na passy od PG.

 

https://www.youtube.com/watch?v=3O8J2locx5o

 

Rozumiem, że po przyjściu CP3 stałeś się ekspertem od Houston.

 

CP3 jest w chwili obecnej w Houston i jest to małżeństwo z rozsądku (bo wbrew jego opowieściom, to Clippers nie palili się aby mu dać 5 letni kontrakt) Morey pewnie też nie pali się do odpalenia mu max kontraktu, a sytuacja na rynku PG jest taka, że raczej nie ma rynku dla 33 letniego CP za maksa za 4 lata. Koszykówka poszła do przodu i majestatyczne prowadzenie piłki nie jest już w takiej cenie.

Co nie znaczy, że pojawienie się Paula w Houston nie da im czegoś. Paul to świetny mid range shooter, uważny rozgrywający przez co raczej nie będzie strat w momentach gdy trzeba zagrać czysto. Dobry obrońca. Tyle, że on musi się dostosować do tego co grają w Houston, a nie Houston do niego.

 

Kombinacyjne zagrywki z Melo.

To znaczy ISO Melo, iso Melo czy może IsO Melo?

 

Anderson pełni ważną funkcje bo rozciągną obronę i robi miejsce pod koszem. Oczywiście jeśli nie rzuca to jest praktycznie bezużyteczny.

 

Melo jest lepszym zawodnikiem niż Anderson, tylko czy Melo potrafiłbym dostosować się do tego, że jest nr 2,5/3 mam wątpliwości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

że jak ?

 

 

Nie ma to napisać jedno słowo.

 

 

mówi to fan Russel ,,zabiorę piłkę koledze i rzucę cegłę " Westrbrooka ;)

 

 

Ostatnio byłem mniej aktywny na forum ot co.

 

Paul był stłamszony przez Doca niestety ale taka jest prawda i teraz Harden mocno daje się we znaki Chrisowi.. Głównym zarzutem kierowanym w stosunku do Paula jest brak pierścienia co moim zdaniem patrząc na pryzmat ,że tylko RAZ CLIPPERS BYLI ZDROWI W PO. Co rusz a to Paul czy Griffin wypadali (albo obaj na raz) więc skoro wypada z Twojej drużyny HOF albo All-Stars to co możesz zrobić innego. Choćbyś się zesrał to mając jako drugą opcję w ataku DeAndre nic nie zdziałasz do tego bardzo zaczął irytować ten ceglarz Jamal i mamy to co mamy.

 

Teraz Paul w pierwszym meczu pokazał ,że styl Mike'a nie leży w jego guście. No sorry ale to nie jest typ gracza na run&gun czyli to w czym Harden się odnajduje. On lubi mieć poukładaną grę i gałę w rękach ale teraz jest Harden który NIE PODAJE piłki nie dzieli się z nikim i gra samolubie.

 

Moim zdaniem nie potrzebnie przechodził do Houston i na powitanie w pierwszej połowie oddaje TYLKO 4 rzuty . Nie tak to miało wyglądać.

Albo Mike ogarnie Hardena albo nie będziemy już mieli Paula w roli floor general.

Nosz koorwa mać stary!!! Po raz kolejny piszę Ci tutaj nie wyciągaj wniosków po jednym meczu, w którym to Paul był kontuzjowany!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.