Skocz do zawartości

Rockets 17/18


Chytruz

Rekomendowane odpowiedzi

Mi się nie podoba. Koszykówka była zupełnie inna, a ty patrzysz tylko na jedną stronę medalu.

 

Ja odbije piłeczkę w drugą stronę. Najgorsza defensywa z początku wieku w DRTG mieściła by się w TOP10 obecnej. Czołowe zespoły z TOP10 miały wskaźniki poniżej setki.

 

To nie jest lepsza ofensywa, to jest po prostu koszykówka nastawiona na showtime, tak więc porównywanie TS z tamtych lat jest po prostu totalną głupotą.

Obrona jest dużo lepsza, ale po prostu gracze dużo lepiej rzucają. Łatwo mieć niski DRTG jak nikt z przeciwnej drużynie nie potrafi trafić piłką dalej jak 3 metry od kosza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi się nie podoba. Koszykówka była zupełnie inna, a ty patrzysz tylko na jedną stronę medalu.

 

Ja odbije piłeczkę w drugą stronę. Najgorsza defensywa z początku wieku w DRTG mieściła by się w TOP10 obecnej. Czołowe zespoły z TOP10 miały wskaźniki poniżej setki.

 

To nie jest lepsza ofensywa, to jest po prostu koszykówka nastawiona na showtime, tak więc porównywanie TS z tamtych lat jest po prostu totalną głupotą.

 

Talentu nie ma jakoś więcej niż niegdyś, ale jest po prostu inaczej nastawiony. Teraz jeżeli gracz z jakiejkolwiek pozycji nie trafia przyzwoicie choćby spod kosza, FT i czasem coś dorzuci z mid-range'u jak ma 2 metry luzu to nie nadaje się do gry, nawet jak jest genialnym obrońcą czy widzi więcej niż reszta. A skoro większość rzuca wybitnie, dobrze lub przyzwoicie to możliwości defensywne są zdecydowanie ograniczone.

 

Niektórym wydaje się, że defensywa jest na przeciwnej szali ofensywy. Nie. Defensywa to zawsze odpowiedź na ofensywę. A jak teraz wychodzi ekipa, gdzie na 5 graczy to 1-2 grozi trójką z piłką w ręku, a także mają siłę fizyczną, szybkość lub genialny ball handling, co pozwala im 1 na 1 minąć w zasadzie każdego, gdzie trzeci gracz rzuca wybornie za 3 i biega jak szalony po zasłonach, gdzie czwarty ma bardzo dobry mid-range, a odpuszczony na trójce też trafi, a jak złapie na pompkę rywala to minie go, gdzie piąty może i nie rzuca w ogóle, ale łapie loby na wysokości drugiego piętra i szybko biega po postawieniu zasłony; to jeżeli taka ekipa zagra w ataku w sposób właściwy dla danego momentu, czyli przyspieszy jak ma szanse na kontrę i co gorsza to kiedyś w kontrze biegło się do kosza, a teraz jak biegną choćby we dwóch to jeden od razu spieprza do rogu i rzuca rywalowi trójkę z open looka w 4 sekundzie akcji.... A w ataku pozycyjnym będą grali ciągle pick'n'rolle, ktoś zetnie pod kosz, wysoki z dobrym rzutem wyciągnie swojego centra na obwód i zostawi autostradę kolegom pod koszem... To nieważne co obrona zrobi, zawsze jest w dupie. Dlatego GSW nie przegrywa z rywalami, a przegrywa ze sobą, robiąc 20 nonszalanckich strat albo nie trafiając tego, co na ogół wpada. Obrona oczywiście prowokuje i wymusza pewne zachowania graczy ofensywnych, ale sytuacja jest jasna - jeżeli utalentowana ofensywa zrobi wszystko jak należy to obrona jest bez szans.

 

Więc jak mamy takie ofensywne maszyny jak Houston, Cleveland i GSW to nie ma co mówić, że to wesoła strzelanina. To wybitnie elitarne ofensywy, które bazują na ograniczeniu gry mało efektywnej (mid-range, post up) na rzecz szukania open looków i cutterów pod koszem albo loby do atletycznych graczy, czyli pozycji i rzutów najbardziej skutecznych. A teraz, co ciekawsze, to te kilka ekip z czołówki ligi to wybitnie elitarne ofensywy, ale reszta ligi nie jest daleko w tyle. Philla, Bucks czy Pistons to nie są elitarne ofensywy. Ale czasem takie bywają. I te ekipy to akurat przykład, ale można wpisać jakąkolwiek drużynę z tej ligi, a będzie to samo.

 

I czy to złe, że ekipy starają się wykorzystać każdą możliwość, by być bardziej efektywnym? Dlatego od graczy wymaga się rzutu, wymaga się atletyzmu i myślenia. Czas kołków, co swoimi kilogramami przeszkadzali rywalom się skończyły. I to nie jest tak, że te podkoszowe kołki nie miały talentu. Być może mieli, ale nikt nie kazał mu rzucać, latać nad obręczami i podawać. Za to znakomicie spisywali się jak wysocy wciskali im się dupskami pod kosz, a oni nie dawali się przepchnąć.

 

Poza tym niektóre wybory draftowe i znaczenie graczy dla drużyny sprzed lat znacząco różniłyby się, gdyby 20-30 lat temu koszykówka ewoluowałaby jak teraz. Przecież taki Karnowski to 30 lat temu byłby wybrany w 1 rundzie draftu - wysoki, ciężki, silny i to jeszcze z kilkoma przyzwoitymi manewrami podkoszowymi, choćby półhaki, nie najgorsza praca nóg, niezły BBIQ. Teraz nawet w SL ciężko o miejsce dla niego, bo przy całej masie szybkich graczy to on nie zdąży się obrócić, a guard rywali już kończy lay up. Czy to znaczy, że Karnowski talentu nie ma? Albo Okafor? Mają i to sporo, ale są bardzo mało efektywni, więc tacy gracze są wypchnięci na margines ligi, na rzecz bardziej efektywnych graczy. To nie znaczy, że talentu jest więcej/mniej albo że to wesoła strzelanina - to obecnie najskuteczniejszy sposób na to, by coś osiągnąć - w świetle obecnych przepisów, mody i sposobu gry rywali.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może bądźmy poważni, bo Harden czy Curry w pojedynkę trafiają mniej więcej tyle trójek ile trafiał przeciętny zespół NBA w sezonie 99/00. Można to tłumaczyć inną koszykówką, co nie zmienia faktu, że obecni zawodnicy są po prostu lepsi, bo 40% za 3 to 60% z midrange bez względu na erę.

 

Najlepsze ofensywy w 2000 roku poza Lakers to Bucks (Cassell, Ray Allen), Pacers (Jalen Rose, Reggige) i Blazers (stary Pippen, Sheed, Sabonis) - tego się nie da porównać do obecnych czasów.

 

I owszem, Spurs, Nets czy inni Sixers - bo to mniej więcej już ten okres - bronili trochę lepiej niż obecne zespoły z czołówki, tylko co z tego, skoro najlepszym obwodowym Duncana w okresie 3peatu Lakers był nawet nie wiem kto (Johnson? Daniels? WTF?), najlepszym scorerem Nets był Kenyon Martin, w Blazers najważniejszym graczem był chyba 36-letni Pippen, a w Sixers na obwodzie poza Iversonem biegali Eric Snow czy Aron McKie? Zostają Mavs bez obrony (młody Dirk, Nash), świetni Kings (przereklamowany Weber, Bibby, Stojakovic) i osamotniony Garnett w ot co niezłych Wolves - mniej więcej tak wyglądała czołówka NBA z okresu trzech tytułów Lakers. I jeszcze Suns z Kiddem i młodym Marionem jako sidekickiem.

 

To są te porównywalnie ofensywne zespoły?

 

Jeżeli chodzi o talent to tutaj można byłoby co najwyżej porównać przełom lat 80-tych i 90-tych, tyle, że wtedy defensywę przypominającą obronę z naszych czasów grali tylko Pistons, na pewno Knicks i może Cavs, a do tego nie rzucano trójek - zresztą dlatego Jordan notował dużo gorsze serie na Wschodzie niż potem w finałach.

 

Jeżeli chodzi o ofensywny talent i głębię ligi mamy najlepsze czasy jakie były - co dużo lepiej tłumaczy ewolucję NBA niż bliżej nieokreślone ''granie showtime''. Jak komuś się to nie podoba - no trudno - tylko warto mieć na uwadze, że gdyby przenieść tegorocznego LeBrona 20 lat wstecz to były jednym z najlepszych shooterów z dystansu w NBA.

Edytowane przez BMF
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Talentu nie ma jakoś więcej niż niegdyś, ale jest po prostu inaczej nastawiony. Teraz jeżeli gracz z jakiejkolwiek pozycji nie trafia przyzwoicie choćby spod kosza, FT i czasem coś dorzuci z mid-range'u jak ma 2 metry luzu to nie nadaje się do gry, nawet jak jest genialnym obrońcą czy widzi więcej niż reszta. A skoro większość rzuca wybitnie, dobrze lub przyzwoicie to możliwości defensywne są zdecydowanie ograniczone.

Oczywiście, że jest. Większa populacja USA i więcej ludzi gra w kosza na świecie niż 30 lat temu. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie dlatego, że pod względem rzutu mamy przepaść między tym, co widzimy teraz, a co było 20 lat temu, powoduje, że tego talentu jest więcej niż kiedykolwiek, bo przecież obwodowi nagle nie stali się mniej atletyczni czy dynamiczni. Obecnie mamy ponad 50 zawodników trafiających co najmniej 2 trójki na mecz, 20 lat temu gdy Miller trafiał dwie trójki na mecz robił za najlepszego strzelca w historii... 20 lat temu można było mieć efektywną ofensywę bez trójki, czy wyobraża sobie ktoś coś takiego obecnie? Oczywiście, że nie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, że jest. Większa populacja USA i więcej ludzi gra w kosza na świecie niż 30 lat temu. 

 

+ zmiany przepisów wypchnęły z puli graczy typów których jedynym skillem było to, że mierzy dużo centymetrów i ważyli dużo kilogramów. Ich miejsce zajęli tacy, którzy potrafią jeszcze co najmniej biegać, skakać lub rzucać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To są wszystko naczynia połączone. Trafiał dwie, bo rzucał średnio 5, a nie 10. Inne były oczekiwania, inaczej ustawiana była gra. Nikt nie dbał o spacing i miejsce dla Niego. Jego rzut był czymś extra dla drużyny, bo już samą swoją obecnością utrudniał obronę rywali skupioną w pomalowanych.

 

No tak, przereklamowany Webber...druga siła NBA ma pod koszem Capelę i Andersona, a trzecia 33 letniego LBJa, gdzie najlepszymi graczami są Wade, Korver i Jeff Green, już dawno odsyłani na emeryturę. Nie wiem co chcesz zbudować taką argumentacją, ale chyba nie przewagę o talencie dzisiejszych czasów, tylko dlatego, że gra przeniosła się na obwód, jest więcej miejsca i co oczywiste lepsza skuteczność.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A tego miejsca jest więcej, bo zawodnicy są lepsi i bardziej wszechstronni.

 

Miller czy Webber są tutaj trzeciorzędni.

 

W 2001 roku (a chyba o tym okresie pisałeś) za sidekicków w ofensywie w playoffowych drużynach robili: Mutombo, Cassell, Eddie Jones (zakładając zdrowego Mourninga), Sprewell, Antonio Davis, David Wesley, Darrell Armstrong, Jalen Rose, Derek Anderson, Bryant, Peja, 38-letni Stockton, młody Nash, Marion, 37-letni Pippen, Terrell Brandon.

Obecnie - Durant, Paul, Aldridge, George, Davis/Cousins, McCollum, Millsap, Butler, Thomas/Love, połamany Hayward/Horford, Lowry, Middleton, Bradley, Beal, Hardaway, Simmons. Whiteside, ktoś z Pacers.

 

[pierwsza opcja - najbardziej obciążony w ofensywie]

 

Zastanówmy się, która grupa zawodników jest jakoś dwa razy lepsza. :] Obecnie głębia jest nieporównywalnie lepsza, więc tu nie ma co porównywać nawet ofensywnego talentu. Początek lat 90-tych to inna kwestia, ale wtedy grali z takim samym pace, i bronili jeszcze gorzej, więc tutaj chyba ich bronić nie będziesz. :]

 

No i nie rzucali trójek, tacy Spurs trafiający trzy trójki na mecz kilka razy mieli świetną ofensywę w RS. :]

Edytowane przez BMF
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To są wszystko naczynia połączone. Trafiał dwie, bo rzucał średnio 5, a nie 10. 

 

 

tak, ale tez byly zupelnie inne [gorsze] skille kiedys, kiedys trojki to byly prawie wylacznie set shots, a dzisiaj taki Tobias Harris, fajny gosc ale zaden tam top, rzuca sobie out of the dribble jakby nigdy nic. Przeciez jakby ten ziomas gral 20 lat temu to by robil 25-28 ppg lekko.

Ja odbije piłeczkę w drugą stronę. Najgorsza defensywa z początku wieku w DRTG mieściła by się w TOP10 obecnej. Czołowe zespoły z TOP10 miały wskaźniki poniżej setki.

 

 

 

 

LOL stary, to moze powiesz jeszcze ze w PLK gra sie lepsza defensywe niz w obecnej NBA bo pewnie tam DRTG jest nizszy / lepszy?  prosze Cie.

Niektórym wydaje się, że defensywa jest na przeciwnej szali ofensywy. Nie. Defensywa to zawsze odpowiedź na ofensywę. A jak teraz wychodzi ekipa, gdzie na 5 graczy to 1-2 grozi trójką z piłką w ręku, a także mają siłę fizyczną, szybkość lub genialny ball handling, co pozwala im 1 na 1 minąć w zasadzie każdego, gdzie trzeci gracz rzuca wybornie za 3 i biega jak szalony po zasłonach, gdzie czwarty ma bardzo dobry mid-range, a odpuszczony na trójce też trafi, a jak złapie na pompkę rywala to minie go, gdzie piąty może i nie rzuca w ogóle, ale łapie loby na wysokości drugiego piętra i szybko biega po postawieniu zasłony; to jeżeli taka ekipa zagra w ataku w sposób właściwy dla danego momentu, czyli przyspieszy jak ma szanse na kontrę i co gorsza to kiedyś w kontrze biegło się do kosza, a teraz jak biegną choćby we dwóch to jeden od razu spieprza do rogu i rzuca rywalowi trójkę z open looka w 4 sekundzie akcji.... A w ataku pozycyjnym będą grali ciągle pick'n'rolle, ktoś zetnie pod kosz, wysoki z dobrym rzutem wyciągnie swojego centra na obwód i zostawi autostradę kolegom pod koszem... To nieważne co obrona zrobi, zawsze jest w dupie. Dlatego GSW nie przegrywa z rywalami, a przegrywa ze sobą, robiąc 20 nonszalanckich strat albo nie trafiając tego, co na ogół wpada. Obrona oczywiście prowokuje i wymusza pewne zachowania graczy ofensywnych, ale sytuacja jest jasna - jeżeli utalentowana ofensywa zrobi wszystko jak należy to obrona jest bez szans.

 

Więc jak mamy takie ofensywne maszyny jak Houston, Cleveland i GSW to nie ma co mówić, że to wesoła strzelanina. To wybitnie elitarne ofensywy, które bazują na ograniczeniu gry mało efektywnej (mid-range, post up) na rzecz szukania open looków i cutterów pod koszem albo loby do atletycznych graczy, czyli pozycji i rzutów najbardziej skutecznych. A teraz, co ciekawsze, to te kilka ekip z czołówki ligi to wybitnie elitarne ofensywy, ale reszta ligi nie jest daleko w tyle. Philla, Bucks czy Pistons to nie są elitarne ofensywy. Ale czasem takie bywają. I te ekipy to akurat przykład, ale można wpisać jakąkolwiek drużynę z tej ligi, a będzie to samo.

 

 

świetnie napisane

 

ja momentami przecierałem oczy jak oglądałem finały 2017, bo to momentami wyglądało, pod względem tempa gry i efektowności, jak połączenie PO z meczami gwiazd tych z ery 90 / early 2000, ale po prostu, ze względu na rozciągnięcie gry jakie mam miejsce ze względu na obecność tylu shooterów na boissku, pod koszem zrobiła się masa miejsca, i stąd w finałach była masa dunków na niekryty niemalże kosz czy w sytuacjach 1 on 1 [stąd np MVP Duranta, bo defensywa Cavs była skupiona na Currym, w związku z czym Durant miał masę open looków]. Z jednej strony to wszystko było zaskakujące [taki styl gry na tym poziomie rozgrywek, open looki, dunki etc], a z drugiej, jak pomyśleć o ewolucji gry i skilli poszczególnych zawodników, to właśnie taki jest końcowy efekt.

Edytowane przez rw30
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A tego miejsca jest więcej, bo zawodnicy są lepsi i bardziej wszechstronni.

 

Największa w tym zasługa zmiany postrzegania gry przez trenerów. Trudno oceniać czy tamci zawodnicy byli gorsi czy mniej wszechstronni/utalentowani. Kiedy rzut za trzy wprowadzono do NBA, to Michael Jordan, Charles Barkley czy Karl Malone mieli już po 16-lat i zaraz zbliżali się do NBA. Dzisiaj pewnie w USA 9-10 latkowie trenują rzuty za trzy i od dzieciaka są nauczeni tego rzutu jako podstawy koszykówki. Dla Jordana i całej jego bandy tak nie było. Kyle Korver niedawno wspominał, że na początku swojej kariery grał pod Larrym Brownem, czyli wybitnym trenerem NBA - finalistą 2001 (z 76ers), mistrzem NBA 2004 (z Pistons). Korver powiedział, że Brown nienawidził rzutów za trzy i pewnie podobnie miało wielu innych trenerów, którzy wówczas prowadzili swoje zespoły. To też zawodnicy nie kształcili się pewnie jakoś mocno w tym kierunku i element ten był lekceważony. W Polsce, czyli PLK do dzisiaj prawie większość drużyn na 33-34 sekundy gra spokojną akcję, gdzie w NBA teraz każdy leci oddać nawet głupi rzut, żeby mieć jeszcze jedno posiadanie i zrobić 2 za 1. W Polsce pewnie dojdą do tego za 2-3 lata.

 

Wracając jednak do tematu. Niby jest tak świetny poziom, ale zaraz sobie jednak pomyślę, że 40-letni Manu Ginobili, czyli człowiek z tamtej ery wygrywa mecz swoim rzutem przeciwko najlepszej drużynie pod względem bilansu w lidze Boston Celtics (w tamtym momencie), 40-letni Vince Carter gra prawie najwięcej minut w PO w swojej ekipie, a 35-letni Dwyane Wade, czyli człowiek bez rzutu i utraty swojej 75% dynamiki idzie po tytuł 6-mana ligi, to nie jestem do końca pewny tego czy to są mniej utalentowani gracze od obecnych topowych. Po prostu musielibyśmy ich odmłodzić o 10-lat, żeby wrócili do swojego prime'u. Daj Wade'owi z 2006 zamiast Jasona Willamsa i Antoine'a Walkera dla przykładu obecnych JJ Redicka i Kyle'a Korvera, a ten może sobie ciągle grać izolacje, z których robi wjazdy ze swoją małpią zręcznością i idzie na MVP ligi 2017/18. Nie sądzę, aby to był jakoś gorszy gracz od Hardena 2017, który prawdopodobnie dostanie MVP.

 

W sezonie 2005/06 Wade zdobywał mistrzostwo nie rzucając trójek, a tak z ciekawości zobaczyłem, bo na dzisiejsze czasy Seattle Supersonics wydawałoby się, że miało na tamte czasy mega duet strzelców za trzy - Ray Allen (8 oddawanych prób na 41% za 3 w sezonie 2005/06) i Rashard Lewis (4,7 prób i 38%). Seattle nawet nie awansowało do PO.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Największa w tym zasługa zmiany postrzegania gry przez trenerów. Trudno oceniać czy tamci zawodnicy byli gorsi czy mniej wszechstronni/utalentowani. Kiedy rzut za trzy wprowadzono do NBA, to Michael Jordan, Charles Barkley czy Karl Malone mieli już po 16-lat i zaraz zbliżali się do NBA. Dzisiaj pewnie w USA 9-10 latkowie trenują rzuty za trzy i od dzieciaka są nauczeni tego rzutu jako podstawy koszykówki. Dla Jordana i całej jego bandy tak nie było. Kyle Korver niedawno wspominał, że na początku swojej kariery grał pod Larrym Brownem, czyli wybitnym trenerem NBA - finalistą 2001 (z 76ers), mistrzem NBA 2004 (z Pistons). Korver powiedział, że Brown nienawidził rzutów za trzy i pewnie podobnie miało wielu innych trenerów, którzy wówczas prowadzili swoje zespoły. To też zawodnicy nie kształcili się pewnie jakoś mocno w tym kierunku i element ten był lekceważony. W Polsce, czyli PLK do dzisiaj prawie większość drużyn na 33-34 sekundy gra spokojną akcję, gdzie w NBA teraz każdy leci oddać nawet głupi rzut, żeby mieć jeszcze jedno posiadanie i zrobić 2 za 1. W Polsce pewnie dojdą do tego za 2-3 lata.

 

Generalnie sytuacja jest taka, że często się zastanawia się jak by grali Jordan czy Malone przeciw obecnym drużynom. Każdy kto ma jakąkolwiek wiedzę o koszu, wie, że przy dosłownym przeniesieniu w czasie by przegrali 4:0 z jakimiś Charlotte, więc jest obowiązkowy warunek, że mają dostęp do tych samych technik szkoleniowych czy medykamentów(bo chyba nikt się nie oszukuje, że ktokolwiek w NBA jest czysty. Tylko w tym sęk - jeśli Jordan by grał w obecnych czasach, nie byłby Jordanem. Zamiast grać mid range, byłby penetrował i napierdalał trójki, byłby takim Hardenem z bardzo dobrą obroną. Po prostu jego styl gry także by został zmieniony i nastawiony byłby na najbardziej efektywne metody zdobywania puntków - penetracje i rzut za trzy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ej @Rappar z grubsza to działa tak że jak odpowiadasz na jakiś post cytując go, to warto byś chociaż nawiązał jakoś do tego, co w nim było napisane albo się jakoś ustosunkował, a jak chcesz zacząć  nowy wątek / pisać o czymś innym [tak jak to zrobiłeś] to po prostu nie cytuj żadnego postu bo to jest dezorientujące

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

poszukaj postów na forum po G1 tamtej serii, tez mialo byc luzno i latwo, a wyszlo tak ze Spurs bez najlepszego gracza rozjebali Rakiety w ostatnim meczu roznica 40 bodajze punktow na parkiecie Toyota Center

 

wiesz, ja mowie o  PO, a tam, bardziej niz w regularze, licza sie takie rzeczy jak szeroko pojeta kultura gry, matchupy czy trenerskie adjustments, a we wszystkich tych elementach Spurs majo przewage. Poza tym lider rakiet, jak juz pisalem ma to do siebie ze jak mu rzut nie siedzi to niewiele na boisku daje, i wtedy cała gra się Rakietom sypie [czy tez moze raczej sypała, bo z przyjściem problem zależności od Hardena został prawdopodobnie rozwiązany].

 

Wiadomo ze w tym roku Rakiety sa mocniejsze, a moze nawet sporo mocniejsze, co nie zmienia faktu ze Spurs to Spurs i w PO beda mocni, inawet jak Spurs skoncza sezon z bilansem 50-32 a Rakiety 67-15, to ja nie wiem na kogo bym w ewentualnej serii kase postawil

Gówno prawda stary. Spurs na chwilę obecną nie mają ŻADNEJ odpowiedzi na Rox. Jasne, można obwiniać Hardena, że puszcza kleksa, ale też zauważ, że zawsze Pop wyciąga na niego jakiegoś pionka typu Paul, czy Green wspomagany Leonardem. Goście latają za nim, a on musi jeszcze rzucić swoje obsłużyć Capelę. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro jesteś pijany to nie pisz.

Kazdy ma prawo do własnego zdania i pisania w którym chce temacie

 

To ze ktoś jest loverem jakiegoś gracza nie znaczy że masz go obrażać

 

Przywykniesz do Lafa, to specyficzny user :P

 

 

A co do tematu to jeszcze bardziej mnie wkurza Durant i to że zabił ligę, bez niego byłyby przynajmniej 2 fajne serie w tym mega final wschodu A tak to pomimo świetnej gry Rakiet max w 6 będzie gsw

Edytowane przez Dnc
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czasem jak czytam posty to mam wrażenie, że część żyje w jakieś próżni.

 

Spurs to niewygodny przeciwnik dla każdego. Kulturą gry i organizacją biją resztę ligi o kilka lacobow. Ich szrot jest lepszy niż szrot całej reszty.

 

Leonard widać jeszcze nie wrócił na 100%.

 

Houston z CP3 jest w gazie. Mike ma mega komfort, że ma taki backcourt.

 

Na Hardena spadają trochę niezasłużone zjebki on ciągnie ten zespół od lat. Od lat w rox nie było 2 opcji. A o ile w RS to jakoś się jeszcze są to w PO to już nie działa. CP3 jest 2 opcją. I w odróżnieniu od Clippers w Rox wiadomo kto jest pierwszą.

 

Harden Howard to generalnie nie działało.

A ten pomysł z Lawson-em to była mega pomyłka.

 

A CP3 w Rox działa. Wpłynęło na to poprzednie doświadczenia i odpowiedni timing.

 

Morey wykonał świetną robotę dobierając Tuckera i Luca. Bo o ile zeszłoroczna drużyna była w stanie przerzucić rywala to ta jest w stanie wygenerować jakoś obronę.

 

Co do PO cóż jedna skręcona kostka może wszystko zmienic. A Rox mają papiery by narobić poważanego hałasu w PO.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy tak chętnie przyznają pierścienie GSW, a jak się OKC ogarnie, i przyjdzie grać im od drugiej rundy z OKC - Houston - Cavs to ten tytuł wcale nie jest taki pewny, tym bardziej że Cavs się w drodze do finału pewnie nawet nie spocą. A i Houston nie będzie bez szans, jeśli OKC by się mocno postawili, a mają kim. Oczywiście plan idzie w łeb, jeśli w drugiej rundzie to Rakiety zagrają z OKC.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy tak chętnie przyznają pierścienie GSW, a jak się OKC ogarnie, i przyjdzie grać im od drugiej rundy z OKC - Houston - Cavs to ten tytuł wcale nie jest taki pewny, tym bardziej że Cavs się w drodze do finału pewnie nawet nie spocą. A i Houston nie będzie bez szans, jeśli OKC by się mocno postawili, a mają kim. Oczywiście plan idzie w łeb, jeśli w drugiej rundzie to Rakiety zagrają z OKC.

Póki co Oklahoma nie może się konkretnie postawić Knicksom bez Porzingisa, więc nie snułbym takich wizji na ten moment :playful:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A tego miejsca jest więcej, bo zawodnicy są lepsi i bardziej wszechstronni.

 

Ja bym powiedział, że miejsca jest tyle samo, tyle że wtedy gwarantowały je przepisy (taki Rodman mógł sobie stać w rogu i tylko pokazywać sędziemu, gdy jego obrońca się trochę oddalił - bang, illegal defense), a wprowadzenie obrony strefowej wymusiło większy nacisk na umiejętności rzutowe, bo nonshooterów można sobie teraz spokojnie ignorować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.