Skocz do zawartości

Lojalność w NBA


delfin

Rekomendowane odpowiedzi

europejski sport to z kolei maszynka do generowania głosów wyborczych za pieniądze podatników, gdzie poza top klubami w kilku top ligach większość klubów jedzie na. w większym lub mniejszym stopniu, pomocy / wsparciu urzędu miasta. Faktycznie, łatwo w takich sytuacjach wciskać kit o lojalności i wyższych uczuciach, gdy wydaje się nieswoje pieniądze . A prawdziwy biznes ci ludzie robią gdzie indziej, natomiast na meczu / otwarciu nowej szkoły albo żłobka zawsze warto się pokazać.

 

Tak jak nie jestem zwolennikiem ostrego kapitalizmu we wszystkich dziedzinach , tak w przypadku zawodowego sportu wolę zdecydowanie model amerykański.

 

Słuszny argument, natomiast wsparcie miasta to nie zawsze negatywne zjawisko.

 

Owszem, jego skutkiem ubocznym może być promocja wspierającej daną organizację sportową siły politycznej, ale nie zawsze ma to skutek wymierny, a czasem wręcz przeciwnie - kibice mają swoje zdanie i czasem widzą takie wsparcie negatywnie, a ogólnie rzecz biorąc reszta niezainteresowanych obywateli ma wyjebane na to czy Dutkiewicz zrobi sobie zdjęcie przy nowym tramwaju czy na stadionie.

 

Każdy kij ma dwa końce, i o ile bez dotacji państwa niektóre nasze sporty by nie istnialy, to często przeradza się w to patologie typu miasto trzyma kroplowke z kasą dla klubu. Piłkarski Śląsk dobrym przykładem. Na zachodzie nie przybiera to aż tak patologicznej formy, bo tam jednak pieniądze są. U nas, swoją drogą, też by były gdyby kluby trzymaly się racjonalnego modelu zarządzania zamiast jechać na stracie, ale to temat na inny wątek, o charakterze częściowo kryminalnym.

 

No i nie wiem jak Was, ale mnie autentycznie wk*** fakt, że moje miasto dotuje pensje piłkarzykow sciagajacych na trybuny w porywach do 10k ludzi i w życiu nie zaglosowalbym na polityka, który to popiera. Wręcz przeciwnie ;)

 

I tutaj jednak wychodzi spora zaleta sportu europejskiego, nawet pośrednio możesz wpłynąć na przyszłość klubu oddając głos w wyborach. W NBA mozesz chodzić na mecze swojej drużyny 50 lat, a nie zrobisz nic jeśli właściciel zmieni nazwę na "San Jose Kutanga" i przeniesie Twój klub. Na takich fundamentach stoi NBA, no to jak można mówić tu jakiejś lojalnosci?

 

Sorry ale w piłce tam gdzie kasa duża lojalności nie ma. Przykład Neymar sam się wykupił za kasę szejkow -- a co do lojalności wobec zasłużonych Xavi Iniesta ? Jake nie chcesz pisać o polskich klubach a wspominasz Widzew. Niemiecki Bayern na potęgę podkupuje graczy z innych klubów chyba nie muszę podawać przykładów. Anglia van Dijk pewnie gracz top. Przykładów jest więcej tylko zawsze są wyjątki potwierdzające regułę. Związany jestem tak długo jak jestem potrzebny i jest kasa. Wielu pikarzy nie przejdzie grać za mniejsze pieniądze żeby coś osiągnąć.Napisz mi o takim.

Tak jak post rw30, Twój również zawiera słuszny argument ale znów wieloaspektowy.

 

Tak, pieniądze są ważne.

Nie, bywa czasem tak, że piłkarze z top nie kuszą się z różnych powodów na większy hajs właśnie w imię lojalności - pierwszy z brzegu to Griezmann, nie zostawił Atletico gdy ci mieli bana transferowego. Drugi przykład - Juve po calciopoli karnie relegowane do niższej klasy rozgrywek - wielu graczy im wtedy odeszło, ale tacy jak: Alessandro Del Piero, Mauro Camoranesi, David Trezeguet, Pavel Nedved, i Gianluigi Buffon zostali, zyskując nieśmiertelne legacy.

 

Co do podkupywania graczy: Bayern po pierwsze musi wylozyc odpowiednia sumę na transfer; Bayern musi zaproponować odpowiedni kontrakt; wreszcie, gracz musi się zgodzić i nie ma siły jeśli będzie chciał transfer zablokować. Co więcej, gracz musi poważnie liczyć się z tym, że jeśli wybierze źle to kibice nie ogranicza się do palenia jego koszulek. Dobry przykład to Neuer, który swego czasu zamienił Schalke na Bayern, i jego późniejsze, niemiłe perypetie z kibicami byłego klubu (nic z rzeczy typu lanie po mordzie czy palenie domu, typ byl bardzo zzyty z trybunami i srogo dostał po psychice).

 

Jeżeli już jesteśmy przy porównaniu Europa Ameryka to w Ameryce właścicielami klubów w dużo większym stopniu są miliarderzy którzy teoretycznie powinni mieć wywalone czy klub zarabia kasę czy nie, traktujący klub jako zabawkę dla miliardera, jako kolejne hobby, posiadanie klubu jako potwierdzenie statusu materialnego, albo jako rodzaj działalności charytatywnej, społecznej odpowiedzialności biznesu (Cuban - Dallas, Gilbert - Cavs, Allen - Portland, Ballmer - Clippers).

 

Pytanie czy ci panowie traktują tak kluby czy raczej to kolejna maszynka do zarabiania pieniędzy.

Na pewno Jordan to straszna kutwa ale to miliarder na dorobku i większość jego fortuny to aktualnie wartość Hornetsów.

 

Oczywiście w większości właścicielami są konsorcja złożone z milionerów na dorobku dla których na pierwszym miejscu jest hajs.

 

Odpowiedź zapewne tkwi gdzieś pośrodku. Kluby są koszmarnie dochodowe i nikt o zdrowych zmyslach nie zarznie takiej kury, nawet miliarder. Z drugiej strony, takiego Cubana stać na rozmaite fanaberie i fantazje, obojętnie czy będzie chciał realizować misję pod tytułem "społeczna odpowiedzialność biznesu " czy będzie chciał zrzucić na Compton 20 mln $ czy nawet jeśli te pieniądze po prostu utopi w oceanie.

Edytowane przez Jake
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lojalność w NBA odeszła do lamusa.Dirk i Duncan może jeszcze Ginobili i Kobe to przykłady z ostatnich lat tzw.lojalności.Z drugiej strony podpisywane są coraz większe kontrakty,bardzo często za duże i za długie dla zawodników,którzy na tą kasę nie zasługują.Musi być ruch w transferach i umowach.Tak jest we wszystkich zawodowych ligach.Przez to robi się ciekawiej,a My mamy o czym dyskutować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość jak Dirk nie grał za grosze więc za dużo wymagasz z tym - wymień mi gracza, który grał na bardzo niskim kontrakcie i to w s5 i do tego minimum 10 lat. Na bardzo niskim kontrakcie grają właśnie tacy "przyspawani" do ławki raczej. ;)

No to podajcie mi przyklady w imie lojalnosci, jakie to kontrakty z innych klubów ów Collison odrzucal na rzecz Sonics/OKC 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lojalność w NBA odeszła do lamusa.Dirk i Duncan może jeszcze Ginobili i Kobe to przykłady z ostatnich lat tzw.lojalności.

Kobe to raczej po prostu nie chciał odchodzić z miejsca gdzie jest legendą i wolał spędzić ostatnie dwa lata w miejscu, gdzie jego ego będzie bez przerwy lechtane, a on sam będzie mógł skupić na zabawie w koszykówkę i zbijaniu piątek w 15/16. Przecież ten narcyz prędzej by zjadł własnego buta niż zgodziłby się na farewell tour w jakimś Sacramento lub Charlotte ;]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli GM mówi do swojego gracza (i to jeszcze takiego najlepszego w drużynie) "Kochamy cię, chcemy żebyś grał dla nas do końca życia, koszulka już jest podwieszona pod kopułą, a czirliderki zaraz wyliżą ci kakaowe oko" to jest:

 

- Zimnym i wyrachowanym sk****synem, który mydli oczy i daje poczucie bezpieczeństwa, które wraz z pojawieniem się lepszej dla klubu oferty, przestaje mieć znaczenie. Czy robi z mordy szmatę? Tak. Czy jest to dobre? Zależy, bo jego priorytetem powinno być dobro klubu, a nie łechtanie ego zawodników. Minusem może być to, jeżeli sprawa wyjdzie na jaw. Wówczas jeżeli już mówił takie rzeczy(np: chce go nakłonić do mniejszego kontraktu), to powinno to zostać pomiędzy nimi dwoma, bez świadków, wujków i czirliderek.  

- Debilem bo sam wierzy w to co mówi, więc nie powinno go być na tym stanowisku, bo ktoś wyżej zatrudnił go i płaci mu siano za pewne rzeczy, których przez nostalgię nie da się przeskoczyć.  

 

Prawda jest taka, że nie powinno być takich deklaracji, ale ludzie próbują na wiele sposobów osiągnąć swój cel.

 

Jeżeli taki zawodnik wierzy w takie zapewnienia to:

- Jest romantycznym debilem i później mamy emo relacje w mediach społecznościowych "jak to go oszukali jak mówili, że kochajo na zabój".

 

Jeżeli jest myślącym człowiekiem i jest częścią wielomilionowego biznesu, to powinien wiedzieć, że nie tu nie ma skrupułów i powinno się być przygotowanym na wszytko, i może np: chcieć klauzulę "no trade" w kontrakcie, żeby nie pojechać np do Toronto i odmrozić sobie dupy.

 

Lament fanów jest w tym wszystkim białym szumem...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kobe to raczej po prostu nie chciał odchodzić z miejsca gdzie jest legendą i wolał spędzić ostatnie dwa lata w miejscu, gdzie jego ego będzie bez przerwy lechtane, a on sam będzie mógł skupić na zabawie w koszykówkę i zbijaniu piątek w 15/16. Przecież ten narcyz prędzej by zjadł własnego buta niż zgodziłby się na farewell tour w jakimś Sacramento lub Charlotte ;]

Pewnie Kobe nie chciał odchodzić i Lakers nie chcieli się go pozbywać także wszyscy szczęśliwi.Był okres,że Kobe chciał transferu ale jakoś go lakers ugłaskali.Żeby nie było,nie jestem psychofanem KB.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ego narcyzm i romantyzm się nie wykluczają.

Lojalność w tej grupie Slow średnio pasuje.

 

Ale Kobe ciężko zapracował na to co dostał.

I dużo tez dał.

 

Bardziej drażnią mnie Ci co na to nie zasługują a dostają nawet więcej niż kiedyś taki Kevin Johnson.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś, jakaś tam lojalność była. Nie mówię, że wszędzie czy zawsze ani że była to lojalność aż po grób, ale coś było.

 

Aktualnie ten delikatny balans poszedł całkowicie w drzazgi, bo jak mamy jakąś umowę społeczną opartą na dobrej woli, to jeden się wyłamie, drugi się wyłamie, a jak się wyłamie określona masa krytyczna, to już nie mamy umowy, bo nikt nie będzie chciał być jedynym jeleniem, który da się ruchać pozostałym, którzy umowy przestali przestrzegać. W NBA to miało miejsce już jakiś czas temu - w sumie to chyba nawet zmiana na lepsze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy opłaca się być lojalnym? Zdecydowanie nie. Przez pryzmat lat można zobaczyć, że lojalny może być tylko zawodnik. Kluby, kiedy tylko dany zawodnik przestaje być potrzebny - wywalają go za burtę bez żadnych skrupułów. Chyba, że pójdzie klubowi na rękę i weźmie ochłapy.

 

Najlepiej pokazuje to przykład Spurs. Od lat miałem ich za drużynę, która jest jedną wielką rodziną i dba o swoich koszykarzy. Ale z drugiej trudno nie dbać, kiedy masz Duncana, Parkera i Manu. Duncan był potrzebny do końca swojej kariery i trzymał poziom, Manu to najlepiej starzejący się biały od wielu lat w NBA, a Parker? On najszybciej zjechał z ich trzech poziomem. Automatycznie, kiedy został maksymalnie zużyty dostał duże ograniczenie roli, wylot z podstawowej piątki kosztem słabego młokosa oraz niski kontrakt, co wszystko spowodowało odejście Parkera do Hornets, a Spurs zrobili to w białych rękawiczkach. Chociaż Tony już wcześniej grał na niskim kontrakcie, kiedy był jednym z topowych PG tej ligi, a zamiatał za 13-15 mln na sezon i szedł Spurs mocno na rękę. Podobna historia z Dannym Greenem, który został wyczerpany w Spurs do granic swoich możliwości, kiedy przyszedł tylko moment słabości i starości - Green robi po 6,5 roku wylot do Toronto.

 

Podobnie do Tony'ego Parkera w Miami wykorzystany został Dwyane Wade, który robił przez wiele sezonów upusty podobne do TP, kiedy tylko jednak chciał w końcu trochę odbić sobie wcześniejsze niższe koszty, które dały Miami mistrzostwa, LeBrona i Bosha w drużynie i ogromny rozgłos. Wade musiał opuścić Heat, bo ci nie chcieli dać mu tej kasy na dwa lata gry. Wade właśnie w te lato zszedłby z tego kontraktu i byłaby piękna historia całej kariery dla Heat. Możliwe, że LeBron wróciłby do Heat, bo mieliby czyste salary. Zamiast Wade'a woleli jednak opakować się średniakami z kontraktami na wiele lat, a na lidera wybrali Hassana Whiteside'a z ogromnym kontraktem, który ich udupił na kilka lat.

 

Chociaż w drugą stronę też wielokrotnie mieliśmy zawodników, którzy chcieli za wszelką cenę zrobić wyjazd z drużyny - Vince Carter z Raps, Paul George z Indiany, Dwight Howard z Orlando i wiele innych gwiazd, które postanowiło zmienić otoczenie i wymuszać trade na włodarzach.

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stockton i Malone niczego nie wygrali więc jak Porzingis niczego nie wygra w Knicks to jest głupi? Daj spokój, bo chyba nie o to Ci chodziło. Sukcesy sukcesami, ale lojalność to coś czego nie kupisz. Dlatego jak dla mnie to równie ważne co tytuły. Oczywiście względem tych, którzy lojalni byli, bo jak nie byli to nie zmienia ich wartości jako sportowców. 

ale jeśli kontrapunkt masz Porzingisa to jednak chyba czegoś nie rozumiesz, lojalność git rzecz nie do przecenienia, dlatego stałem się poniekąd fanem Jazz, śp Larry Miller wyznawał też te zasady, ale ciężko wymagać od grajka żeby całą karierę poświęcił dla organizacji która jest zarządzana nie profesjonalnie/marnie i nie daje ci szans na sukces, bycie w czubie ligi przez x lat już się do tego zalicza. Pieron wie jak będzie dalej wyglądała sytuacja Knicks ale narazie to mają za sobą blisko 2 dekady bidy, w dużej mierze za sprawą gównianego właściciela stuffu, ciężko byłoby od jakiegoś prosa który serio podchodzi do swojej roboty że będzie bronił barw takiej ekipy przez cholera wie jak długo.

 

PS co do Haya, to ja specjalnie nie mam do niego żalu, przynajmniej nie tak jak spora część fanów Jazz, ale tutaj argument o tym że nie można się go zupełnie czepiać też wydaje mi się nie do końca na miejscu. Gra w nba to jednak nie jest praca w jakiejś korpo, gdzie wyrzutów sumienia mieć nie musisz, jednak takim Jazz Hayward w dużej mierze zawdzięcza jakim teraz jest grajkiem, ok sobie też, ale jakby trafił do ekipy z problemami, w typie Kings, to można iść o zakład że jego kariera mogłaby się nie potoczyć tak dobrze jak to miało miejsce

Edytowane przez elwariato
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli GM mówi do swojego gracza (i to jeszcze takiego najlepszego w drużynie) "Kochamy cię, chcemy żebyś grał dla nas do końca życia, koszulka już jest podwieszona pod kopułą, a czirliderki zaraz wyliżą ci kakaowe oko" to jest:

 

- Zimnym i wyrachowanym sk****synem, który mydli oczy i daje poczucie bezpieczeństwa, które wraz z pojawieniem się lepszej dla klubu oferty, przestaje mieć znaczenie. Czy robi z mordy szmatę? Tak. Czy jest to dobre? Zależy, bo jego priorytetem powinno być dobro klubu, a nie łechtanie ego zawodników. Minusem może być to, jeżeli sprawa wyjdzie na jaw. Wówczas jeżeli już mówił takie rzeczy(np: chce go nakłonić do mniejszego kontraktu), to powinno to zostać pomiędzy nimi dwoma, bez świadków, wujków i czirliderek.  

- Debilem bo sam wierzy w to co mówi, więc nie powinno go być na tym stanowisku, bo ktoś wyżej zatrudnił go i płaci mu siano za pewne rzeczy, których przez nostalgię nie da się przeskoczyć.  

 

Prawda jest taka, że nie powinno być takich deklaracji, ale ludzie próbują na wiele sposobów osiągnąć swój cel.

 

Jeżeli taki zawodnik wierzy w takie zapewnienia to:

- Jest romantycznym debilem i później mamy emo relacje w mediach społecznościowych "jak to go oszukali jak mówili, że kochajo na zabój".

 

Jeżeli jest myślącym człowiekiem i jest częścią wielomilionowego biznesu, to powinien wiedzieć, że nie tu nie ma skrupułów i powinno się być przygotowanym na wszytko, i może np: chcieć klauzulę "no trade" w kontrakcie, żeby nie pojechać np do Toronto i odmrozić sobie dupy.

 

Lament fanów jest w tym wszystkim białym szumem...

 

 

Czy opłaca się być lojalnym? Zdecydowanie nie. Przez pryzmat lat można zobaczyć, że lojalny może być tylko zawodnik. Kluby, kiedy tylko dany zawodnik przestaje być potrzebny - wywalają go za burtę bez żadnych skrupułów. Chyba, że pójdzie klubowi na rękę i weźmie ochłapy.

 

Najlepiej pokazuje to przykład Spurs. Od lat miałem ich za drużynę, która jest jedną wielką rodziną i dba o swoich koszykarzy. Ale z drugiej trudno nie dbać, kiedy masz Duncana, Parkera i Manu. Duncan był potrzebny do końca swojej kariery i trzymał poziom, Manu to najlepiej starzejący się biały od wielu lat w NBA, a Parker? On najszybciej zjechał z ich trzech poziomem. Automatycznie, kiedy został maksymalnie zużyty dostał duże ograniczenie roli, wylot z podstawowej piątki kosztem słabego młokosa oraz niski kontrakt, co wszystko spowodowało odejście Parkera do Hornets, a Spurs zrobili to w białych rękawiczkach. Chociaż Tony już wcześniej grał na niskim kontrakcie, kiedy był jednym z topowych PG tej ligi, a zamiatał za 13-15 mln na sezon i szedł Spurs mocno na rękę. Podobna historia z Dannym Greenem, który został wyczerpany w Spurs do granic swoich możliwości, kiedy przyszedł tylko moment słabości i starości - Green robi po 6,5 roku wylot do Toronto.

 

Podobnie do Tony'ego Parkera w Miami wykorzystany został Dwyane Wade, który robił przez wiele sezonów upusty podobne do TP, kiedy tylko jednak chciał w końcu trochę odbić sobie wcześniejsze niższe koszty, które dały Miami mistrzostwa, LeBrona i Bosha w drużynie i ogromny rozgłos. Wade musiał opuścić Heat, bo ci nie chcieli dać mu tej kasy na dwa lata gry. Wade właśnie w te lato zszedłby z tego kontraktu i byłaby piękna historia całej kariery dla Heat. Możliwe, że LeBron wróciłby do Heat, bo mieliby czyste salary. Zamiast Wade'a woleli jednak opakować się średniakami z kontraktami na wiele lat, a na lidera wybrali Hassana Whiteside'a z ogromnym kontraktem, który ich udupił na kilka lat.

 

Chociaż w drugą stronę też wielokrotnie mieliśmy zawodników, którzy chcieli za wszelką cenę zrobić wyjazd z drużyny - Vince Carter z Raps, Paul George z Indiany, Dwight Howard z Orlando i wiele innych gwiazd, które postanowiło zmienić otoczenie i wymuszać trade na włodarzach.

to co napisaliście też sensu większego nie ma, jak gracz jest dobry to nikt go nie wywala, Parker w Spurs zarobił 160 mln $ i w dużej mierze dzięki ich stuffowi będzie hofem pewnie, jak oni go niby wykorzystali to ja serio nie wiem. Z Wadem trochę inna para kaloszy, ale to nie jest mlb gdzie nie ma tych ograniczeń płacowych itd. cięzko oczekiwać od ekipy że wyznacznikiem jej strategii będzie wola tego a tego gracza, nawet jeśli jest jej legendą. Sporo było przykładów kolesi którzy nie wiedzieli kiedy "ze sceny zejść", a co do dorabiania na starość to bez jaj, Durex, podobnie jak Wade kiedyś, nie robi tego z czystego altruizmu, chce wygrywać i tyle, poświęcając kilka baniek wie na co się pisze. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to co napisaliście też sensu większego nie ma, jak gracz jest dobry to nikt go nie wywala, Parker w Spurs zarobił 160 mln $ i w dużej mierze dzięki ich stuffowi będzie hofem pewnie, jak oni go niby wykorzystali to ja serio nie wiem. Z Wadem trochę inna para kaloszy, ale to nie jest mlb gdzie nie ma tych ograniczeń płacowych itd. cięzko oczekiwać od ekipy że wyznacznikiem jej strategii będzie wola tego a tego gracza, nawet jeśli jest jej legendą. Sporo było przykładów kolesi którzy nie wiedzieli kiedy "ze sceny zejść", a co do dorabiania na starość to bez jaj, Durex, podobnie jak Wade kiedyś, nie robi tego z czystego altruizmu, chce wygrywać i tyle, poświęcając kilka baniek wie na co się pisze. 

 

Zawodnik bez klauzuli nie ma nic do gadania. Pakuje mandżur i jedzie za lepszą ofertę. Legenda klubu? Jerry West rozegrał to najlepiej z Rudym Blejkiem w Clippers. Zrobił show, podbił jego wartość, i czekał. Zdesperowani Pistons wyciągnęli rękę, a West jak rekin odgryzł im ją do łokcia zarażając gangreną. Tylko trzeba to zrobić z wyczuciem jak wspomniany West, a nie Phil Jackson próbujący pozbyć się Carmelo.  

 

Jak LeBron James dzwoni do GMa Jazz i mówi, że chce przyjść tu grać, bo pobają mu się jeziora i chce tu moczyć kija, to ten GM zanim odłoży słuchawkę już pakuje Rubio, Ingelsa, Favorsa i kogo tam pierwszego zobaczy na korytarzu i wysyła z kokardą za LBJ. A to że im kiedyś obiecał po pijaku, że ich kocha i zostaną tu do końca nie ma znaczenia. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zawodnik bez klauzuli nie ma nic do gadania. Pakuje mandżur i jedzie za lepszą ofertę. Legenda klubu? Jerry West rozegrał to najlepiej z Rudym Blejkiem w Clippers. Zrobił show, podbił jego wartość, i czekał. Zdesperowani Pistons wyciągnęli rękę, a West jak rekin odgryzł im ją do łokcia zarażając gangreną. Tylko trzeba to zrobić z wyczuciem jak wspomniany West, a nie Phil Jackson próbujący pozbyć się Carmelo.  

 

Jak LeBron James dzwoni do GMa Jazz i mówi, że chce przyjść tu grać, bo pobają mu się jeziora i chce tu moczyć kija, to ten GM zanim odłoży słuchawkę już pakuje Rubio, Ingelsa, Favorsa i kogo tam pierwszego zobaczy na korytarzu i wysyła z kokardą za LBJ. A to że im kiedyś obiecał po pijaku, że ich kocha i zostaną tu do końca nie ma znaczenia. 

tumblr_lsv7nurGbd1qcmnsoo1_400.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ewing w Sonics to jednak smutny widok.

 

ale jeśli kontrapunkt masz Porzingisa to jednak chyba czegoś nie rozumiesz, lojalność git rzecz nie do przecenienia, dlatego stałem się poniekąd fanem Jazz, śp Larry Miller wyznawał też te zasady, ale ciężko wymagać od grajka żeby całą karierę poświęcił dla organizacji która jest zarządzana nie profesjonalnie/marnie i nie daje ci szans na sukces, bycie w czubie ligi przez x lat już się do tego zalicza. Pieron wie jak będzie dalej wyglądała sytuacja Knicks ale narazie to mają za sobą blisko 2 dekady bidy, w dużej mierze za sprawą gównianego właściciela stuffu, ciężko byłoby od jakiegoś prosa który serio podchodzi do swojej roboty że będzie bronił barw takiej ekipy przez cholera wie jak długo.

 

Knicks to w ogóle dziwna organizacja. Wielkie miasto, wielkie możliwości i x lat w dupie. Niesamowite. Takiego Porzingisa, który będzie chciał odejść zrozumiem bez gadania. Ale zawsze mi bliżej do ludzi pokroju Johna Stocktona czy Reggie Millera niż najemników co zmieniają kluby co chwile. Wiadomo, że kluby niekiedy handlują nimi jak mięsem. Biznes to biznes, ale na miano legendy trzeba sobie zasłużyć. Nie każdy to Nowitzki. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obecni Blazers już jakiś czas wytrzymają w rodzinnej atmosferze i wspieraniu Lillarda jako lidera. Na razie oddanie mu drużyny i obdarzenie pełnym zaufaniem daje rokrocznie awans do PO i z biznesowego punktu widzenia pewnie wszystko ma się w najlepszym porządku. A nie chce mi się wierzyć, że biorąc pod uwagę czysto sportowo-cyferkowe argumenty duet Lillard-Cj dalej by istniał. Wydaje się, że jest spokój i mowa o lojalności bo wszyscy zainteresowani są w miarę zadowoleni a perspektywa najbliższa jest co najmniej obiecująca. Brak rewolucji w obecne wakacje, po laniu w ostaniach PO, zwiastuje spokojne oczekiwanie co przyniesie przyszłość i nie widać by ktoś miał się wyłamać i stracić cierpliwość.

Zresztą Blazers najwyraźniej zdając sobie sprawę ze swojego prowincjonalnego położenia budują wizerunek klubu dającego szanse wykazania się młodym lub odpadkom z innych klubów oferując w zamian możliwość odbudowania kariery i podpisania uczciwego kontraktu w Portland (Nurkić, Harkless) lub wypromowania się na zewnątrz (Napier). Gdy klub podpisywał leszczy za grubą kasę latem 2016 to w tym samym czasie nowy kontrakt do podpisania dostał McCollum, żeby się nie kwasił z zazdrości. Nawet podpisanie kretyńskiej umowy z Leonardem też wynika z jakiejś tam lojalności wobec niego bo zaangażowania nie można mu odmówić a oszukiwał potencjałem dość długo.

 

Czy to spowoduje, że wolni agenci zaczną na Blazers patrzeć bardziej przychylnym okiem?

Edytowane przez jack
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zawodnik bez klauzuli nie ma nic do gadania. Pakuje mandżur i jedzie za lepszą ofertę. Legenda klubu? Jerry West rozegrał to najlepiej z Rudym Blejkiem w Clippers. Zrobił show, podbił jego wartość, i czekał. Zdesperowani Pistons wyciągnęli rękę, a West jak rekin odgryzł im ją do łokcia zarażając gangreną. Tylko trzeba to zrobić z wyczuciem jak wspomniany West, a nie Phil Jackson próbujący pozbyć się Carmelo.  

 

Jak LeBron James dzwoni do GMa Jazz i mówi, że chce przyjść tu grać, bo pobają mu się jeziora i chce tu moczyć kija, to ten GM zanim odłoży słuchawkę już pakuje Rubio, Ingelsa, Favorsa i kogo tam pierwszego zobaczy na korytarzu i wysyła z kokardą za LBJ. A to że im kiedyś obiecał po pijaku, że ich kocha i zostaną tu do końca nie ma znaczenia. 

dalej chyba zrozumiecie co i jak, a klub to ma coś dogadania, ile to było przypadków że zawodnik nie chciał gdzieś grać i faktycznie nie grał, choćby Leonard ostatnio. Plus podajesz sprzeczne przykłady, Clippers niby wystawili Grifa, może tym kontraktem dzięki któremu jego pra pra wnuki pracować nie będą musiały :P koleś nie spełniał oczekiwań to go sprzedali i tyle, co w tym dziwnego. Plus myślisz że Fav i Jingels mieliby za złe Jazz że ich wymienili za grajka pokroju Lebrona, no bez jaj, jesli tak musieli by być totalnymi półgłówkami.

 

W sporcie jak i w życiu dobrych zasad/zachowań jak na lekarstwo, ale taki Cuban by Nowika nie wymienił nawet za jakiegoś Bambę teraz, tak samo kiedyś Larry Miller uważał że lojalność jest nie do przecenienia, czyli trafiają się przypadki porządnych właścicieli.

Ewing w Sonics to jednak smutny widok.

 

 

tak samo jak Dream w Raps, niektórzy nie wiedzą kiedy odejść i w tym wypadku nie dziwię się klubom że mówią pass

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dirk i Cuban to też jest skrajny przypadek, więc nie wiem o co walczysz :]

 

Jeżeli "Fav i Jingels" nie robiliby dramatu z wymianą to znaczy, że są świadomi swojej roli w tym biznesie i nie płaczą jak DeRozan, że ich klub oszukał. 

 

Tak z ciekawości: podaj jakieś przykłady graczy, którzy nie chcieli gdzieś grać i swoim "nie" zablokowali trade i zostali w klubie na dłużej. Bo nic mi nie przychodzi do głowy :] 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a z tym Ewingiem nie było tak, że to on z agentem naciskali na Knicks, zeby odejsc?

Najpierw była nagonka "zaprzyjaźnionych dziennikarzy" na Ewinga w tabloidach.,Zrobili z niego "czarną owce" i jedynego winnego ,że Knicks nie wygrali mistrzostwa, a z kolei Sprewella przedstawiali jako filar i  przyszłość drużyny która jest zagrożona przez finansowe oczekiwania Ewinga i w przypadku extension jego kontraktu zostanie pogrzebana.,

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.