Nie chodziło mi o miernoty, tylko o zawodników których rol jest prowokowanie lub kontuzjowanie gwiazd przeciwnika, widzę dla takich graczy miejsce w hokeju, nie w koszykówce.
Nie czepiam się tak ogólnie, tylko pamiętając Cię z kontaktów osobistych jako ostoję spokoju i rozsądku, jestem mocno zaskoczony że to akurat u Ciebie widzę taką reakcję, zwłaszcza że jesteś tu, było nie było, w roli "Papy Smerfa" ;-)
Tym niemniej, te wszystkie uśmieszki w mojej wypowiedzi nie pojawiły się tak zupełnie przypadkowo ;-)
Ja to w ogóle nie wiem co bym wybrał, parę dni temu tłumaczyłem w rozmowie, że zupełnie nie dziwię się gwiazdom europejskich lig że wolą dostać kilka milionów za 30 meczy, mieszkać u siebie, mieć status bożka i grać w reklamach niż wziąć trochę większą kasę za 80+ meczy, walkę o minuty i status mniej więcej anonima. Także zachodnie wybrzeże, fajna chata + fajne laski + fajni kumple i granie w zespole w miarę równorzędnych graczy kontra branie wszystkiego na swoje barki albo co gorsza granie z jakimś psycholem który jeszcze w dodatku lubi tańczyć z facetami i ubierać się jakby miał zamiar zostać następna Priscillą królową pustyni? No sam nie wiem...