Diaw zostaje.
Genialnie!
Jezeli Mills jest tez juz praktycznie zaklepany to wlasciwie mozna grac ta sama ekipa w kolejnym sezonie.
Chyba nic lepszego nie mogloby sie wydarzyc.
Spurs pod koniec ostatniego sezonu osiagajac wyzyny zespolowych mozliwosci koszykowki beda mogli sprobowac repeatowac. Jak to sie mowi w pilce noznej, zwycieskiego skladu sie nie zmienia. Nie zawsze jest to mozliwe, wiec tym bardziej sie ciesze, ze sie udalo.
BTW
Srednio co drugi dzien ogladam recapy z tegorocznych finalow i ciagla nie moge uwierzyc w to, co Spurs zrobili.
Na razie - tak na goraco - kazdy sie podnieca ich koszykowka i stylem, w jakim zniszczyli rywali, ale jeszcze chyba nie wszyscy zdaja sobie sprawe z tego, ze prawdopodobnie to wlasnie dzieki Spurs wielu GMs, trenerom, kibicom etc. otworza sie oczy o co naprawde chodzi w tym sporcie.
Team first.
Po decyzji James mogl zaczac krystalizowac sie trend, gdzie superstars w swoich primeach szli do tych samych druzyn, zeby klepac reszte w walce o mistrzostwo. Wiadomo, ze pod koniec kariery czesto laczono sily, zeby jeszcze sprobowac zdobyc mistrzostwo, siehe Malone, Barkley, Divac etc, ale w ostatnich latach nad NBA wisialo widmo kilku dominujacych ekip naszpikowanych superstarami i szarej, nic nie znaczacej masy ligowej.
Wedlug mnie zwyciestwo Spurs ma wielkie znaczenie historyczne, bo zmieni punkt widzenia wielu ludzi na to, jak nalezy wygrywac.
Spurs pokazali, ze majac konsystentna strategie rozwoju, dobra wspolprace na linii GM-Coach i przede wszystkim kulture, ktora od samego poczatku wpaja team > individual mozna osiagnac sukces bez sciagania superstarow, kupowania przeplaconych graczy, itp.
Ostatni final byl najlepszym przykladem, kiedy to koszykowka zespolowa wyciagnieta na najwyzszy poziom zgniotla podwojnego mistrza NBA w stylu jakby ekipa NBA grala z jakims polskim pierwszoligowcem. 70 point victory margin w pieciu meczach (w tym jeden przegrany). Wiecej nie trzeba pisac.
Niech nikt mnie zle nie zrozumie. Heat byli swietnym, dobrze poukladanym zespolem, z wartosciowymi graczami, swietna lawka i przede wszystkim najlepszym graczem na swiece, ktory w tej serii nic nie zrobil zle. Spurs byli tak dominujacy, ze LeBron nie mial najmniejszych szans na uzycie swojej zajebistej zajebistosci (bez zadnej ironii), zeby choc w najmniejszym stopniu przewazyc szale na druga strone. "That was a team basketball."
Wedlug mnie te finaly, a dokladniej to jak Spurs grali zadecyduje o tym, ze James odjedzie z Heat i ze w NBA znajda sie ekipy, ktore zrozumieja, ze kuszenie i podpisywanie jak najwiekszej ilosci superstars to nie jedyna droga do celu.
Na razie Spurs to ewenement w tej lidze, ale kto wie czy ich model budowania teamu nie przekona wiecej osob, jaki jest wlasciwy sposob zeby tworzyc dynastie.
Go Spurs!