Problem w tym, że Kings mają z Boogiem jeszcze 3-letni kontrakt i to oni mogą dyktować warunki. To nie jest sytuacja, jak z Lovem/Anthonym/Williamsem, że oddający musieli szukać najlepszej z dostępnych opcji, bo inaczej zostaliby z niczym.
Ok, czyli prime low-post TD bez d, midrange'u to poziom wyższy, niż Boogie obecnie?
BTW. Od 6 lat straszy się tymi problemami Cousinsa, a po tym co widzę na parkiecie nia mają one jakiegokolwiek znaczenia. Co więcej, ten niby problematyczny Boogie rozwija się szybciej od ułożonego Favorsa.
Oglądałem parę spotkań Lakersów. Po takim gównie jakie prezentowali (poza Edem Davisem), nie powiedziałbym, że ktokolwiek prezentuje poziom, który wnosi coś pozytywnego do jakiejkolwiek s5 w NBA. Poza tym, graczom niskim, mającym więcej touches, łatwiej jest się pokazać w słabych drużynach (casus Lina, Thomasa czy tego nieszczęsnego MCW).
Tak, 27 numer w rękach Spurs jest więcej warty, niż 27 w rękach Kings. Dowód: ostatnia dekada draftów
Zgoda
27+34 w rękach Kings to gówno. Kolejne Honeycutty czy inne McCallumy, przypadek Whiteside'a potwierdza, że Kings to nie jest najlepsze środowisko do rozwoju dla młodych.
"Clarkson przy dobrych wiatrach może być spokojnie 6m/starterem contendera" - sam siebie wrzucisz do łapu capu, czy ja mam to zrobić?