Pozwolę sobie nie komentować tematu Westbrooka i jego kontraktu, naszła mnie jednak błyskotliwa refleksja odnośnie bieżących rozgrywek.
Nie za bardzo mam ostatnio czas żeby regularnie zarywać noce, więc dawkuję sobie mecze starając się wybierać potencjalnie ciekawe spotkania.
Tak więc dumam sobie ostatnio, lustrując terminarz i zauważam kiełkującą w tyle głowy myśl, którą jeszcze niedawno uznałbym za chwast do wyrwania i zasypania wapnem, a ta, ku mojemu zdziwieniu rośnie, ma się dobrze i zaczyna kwitnąć. Ale do rzeczy...pomyślałby ktoś jeszcze niedawno, że będzie czekał, świadomie i bez przymusu, za darmo i w środku nocy, na mecz Clippers-Timberwolves ? Czuję się z tym trochę jak facet, który idzie na spotkanie absolwentów i widzi po latach najbrzydszą dziewczynę w klasie, wokół której kręci się obecnie tłum śliniących się kolegów, tak toto wyrosło. Ogłady jeszcze brak, może odrobinę się garbi, ale kształtów ogólnie nabrało i tych drobnych, kątem oka widzianych gestów, które niedługo mogą się zamienić w coś zbliżonego do klasy. Oczywiście w przypadku jednych i drugich może się okazać po jakimś czasie, że to jedynie tiki i próba kontroli nerwicy natręctw, ale póki co, cieszymy się chwilą i tym, że chociaż dziś wdziało stworzenie ładną sukienkę. Koniec świata w 2012 ? Coś jest na rzeczy, wszak mają go zwiastować dziwy nadprzyrodzone.