Problem LeBrona w Miami jest taki, że za 10 lat nie będzie nawet stawiany w jednym rzędzie z zawodnikami pokroju MJ, czy być może Kobasa. Nawet z kompletem pierścionków na dłoni ludzie będą umniejszać ich znaczenie, bo zostały zdobyte w towarzystwie Wade i Bosha. Zdobędzie je jako 'jeden z trzech z superstarów', a nie jako 'King' czy 'Chosen One'.
I zaczną się dywagacje pt. 'ile pierścionków miałby LeBron gdyby nie doskoczył do Wade'a i Bosha w Miami?' tak jak ma to teraz miejsce z Kobasem i mistrzostwami, które zdobył z Shaqiem, bo wg wielu 'ekspertów' Kobe ma 2 pierścionki, a nie 5 (analogicznie sytuacja będzie się miała z Wade'm). I na nic zda się tłumaczenie, że Kobas miał przecież Gasola czy Artesta, a MJ - Pippena i Rodmana, bo z całym szacunkiem dla tych zawodników, żaden z nich nie ma nawet ułamka takiego statusu superstara jak ma Wade obecnie.