Skocz do zawartości

Ziejek

Użytkownik
  • Postów

    28
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Ziejek

Apprentice

Apprentice (3/14)

  • First Post
  • Collaborator
  • Reacting Well
  • Week One Done
  • One Month Later

Najnowsze odznaki

19

Reputacja

  1. Bilety mają być dostępne w październiku do sprzedaży. Nie podają konkretnej daty.
  2. Ziejek

    Szósty gracz?

    Może masz zbyt wygórowane potrzeby po prostu ? ;-)
  3. Ziejek

    Szósty gracz?

    Nie wiem czego się spodziewałeś po krótkim podsumowaniu draftu ;-) Mi tam tych paru groszy nie żal na takie coś .
  4. Ziejek

    Szósty gracz?

    Tak chyba było od zawsze że wystarczy mieć wzrost i nie potykać się za bardzo o własne nogi a ktoś się skusi na Ciebie
  5. Ziejek

    Szósty gracz?

    raft 2014 za nami, czy był to jeden z TYCH DRAFTÓW, które będziemy wspominać po latach jak chociażby ten z 2003? Przekonamy się wkrótce, ale na pewno sama noc draftu nie przejdzie do historii. Podczas zeszłorocznego naboru poziom talentu był zdecydowanie niższy, jednak więcej się działo i przede wszystkim mieliśmy trade Celtics z Nets. Teraz draft minął nam bez sensacji. Cavs nie oddali swojego picku i wybrali Andrew Wigginsa, Joel Embiid nie wypadł poza pierwszą trójkę, nie było wielkich niespodzianek i żadnych dużych wymian. 1. Cleveland Cavaliers – Andrew Wiggins, SG Długo się zastanawiali, nie mogli zdecydować kogo chcą, myśleli o wymianie, ale w końcu zatrzymali swój pick i drugi rok z rzędu wybierali jako pierwsi. Drugi rok z rzędu też postawili na Kanadyjczyka. Jak pamiętamy, jeszcze na początku sezonu wszyscy byli pewni, że Andrew Wiggins będzie twarzą tego draftu i to po niego połowa ligi chciała tankować. Później sporo się zmieniło. Wiggins nie miał aż tak imponujących rozgrywek w Kansas, a Parker i Embiid stali się dla niego poważną konkurencją. Ostatecznie jednak to Wiggins jest numerem jeden. Tak jak chciał tego Dan Gilbert, to było właściwie pewne. 2. Milwaukee Bucks – Jabari Parker, SF Parker chciał zostać wybrany jako drugi, chciał trafić do Milwaukee i grać blisko swojego rodzinnego Chicago. Jego życzenia zostały spełnione. Bucks też dostali zawodnika, na którego polowali, Cavs nie pokrzyżowali im planów. 3. Philadelphia 76ers – Joel Embiid, C Wszyscy zastanawiali się jak nisko Embiid może spaść, ale długo nie musiał czekać, żeby usłyszeć jak Adam Silver wyczytuje jego nazwisko. Sam Hinkie znowu ryzykuje biorąc środkowego z niepewnym zdrowiem, ale przede wszystkim bierze najlepszy dostępny talent. To może być najlepszy zawodnik tego draftu za kilka lat, a Sixers nie spieszą się z wygrywaniem, są w fazie głębokiej przebudowy i mają czas, żeby poczekać aż Embiid wyzdrowieje, a potem nauczy się gry w NBA. Ciekawe tylko co Hinkie planuje zrobić teraz z Nerlensem Noelem, czy będzie próbował grać tą dwójką razem, czy któregoś przehandluje. Embiid po operacji nie może latać, dlatego ogląda draft z domu. W pierwszym momencie chyba nie doszło do niego, że już został wybrany Hej, Joel, to nie Cavs! Pewnie od początku chcieli Embiida. Mogli być spokojni, że Cavs i Bucks go nie wezmą, bo nie chcą ryzykować, więc nie musieli starać się o transfer po wyższy pick. 4. Orlando Magic – Aaron Gordon, PF Można powiedzieć, że trochę zaskoczenie. Gordon był wysoko w mockach, ale chyba nikt nie wstawił go do czwórki. Jest świetnym atletą, jednak ma problem z rzutem. Na szczęście dla niego, MVP Finałów został Kawhi Leonard, który też przychodził do NBA jako zawodnik, który nie umie rzucać. To porównanie na pewno mu pomogło wskoczyć wyżej. 5. Utah Jazz – Dante Exum, PG Największa zagadka tegorocznego draftu, ale w Salt Lake City lubią stawiać na międzynarodowych zawodników. Będzie kolejnym Penny’m Hardaway’em? Zobaczymy jak poradzi sobie z przeskokiem do NBA prosto z ligi australijskiej. Chociaż pamiętajmy, że Giannis Antetokounmpo przychodził z drugiej ligi w Grecji i zaskakująco szybko odnalazł się w najlepszej lidze świata. Inne pytanie – czy Exum będzie w stanie grać razem Trey’em Burke’m? 6. Boston Celtics – Marcus Smart, PG Celtics biorą rozgrywającego, co na to Rajon Rondo? To może być jedna z większych historii po drafcie, na pewno zaraz pojawi się sporo plotek o możliwym transferze. Choć właściciel Celtics twierdzi, że pojawienie się Smarta nie ma żadnego wpływu na przyszłość Rajona w Bostonie: 7. Los Angeles Lakers – Julius Randle, PF Randle jest zawodnikiem, który już w najbliższym sezonie powinien pomóc Lakers, co na pewno spodobało się Kobe’mu i już zaaprobował ten wybór Tymczasem Randle jeszcze przed draftem tak mówił o Bryancie: “He was my favorite player. I loved Kobe’s persona and swagger and how he played. He was someone I always looked up to at a young age.” Dlatego bardzo ucieszył się, że trafił do Lakers. Będzie grał w LA, razem z Kobe’m i w drużynie, której był fanem dorastając, na potwierdzenie czego wrzucił zdjęcie w koszulce swojego nowego kolegi: 8. Sacramento Kings – Nik Stauskas, SG Najlepszy strzelec w tym drafcie 9. Charlotte Hornets – Noah Vonleh, PF Vonleh zaliczył chyba największy spadek w tym drafcie. Hornets dostali zawodnika, który w większości mocków był typowany na Top-5, więc może to będzie ich steal. Na pewno dodają wsparcie pod koszem dla Ala Jeffersona, Vonleh często jest porównywany do LaMarcusa Aldridge’a. 10. Philadelphia 76ers (do Magic) – Elfrid Payton, PG Jeszcze niedawno Payton zastanawiał się czy w ogóle powinien przystępować do draftu. Początkowo typowano go na końcówkę pierwszej rundy lub początek drugiej, ale miał świetnie workouty, jego akcje szybko rosły i wskoczył do dziesiątki. Maciek zobaczył w nim to coś już pod koniec marca. Hinkie wybrał centra mając już Noela, a potem rozgrywającego mając Cartera-Williamsa. Można było spodziewać się jakiegoś transferu i szybko się go doczekaliśmy. Hinkie oddał Paytona za wybranego z 12 Sarica. To było w jego stylu, teraz może spokojnie tankować kolejny sezon. Embiid na pewno straci co najmniej początek rozgrywek, a Saric będzie grał w Turcji przez najbliższe dwa lata. Filadelfia drugi rok z rzędu będzie stolicą tankowania. 11. Denver Nuggets (do Bulls) - Doug McDermott, SF Bardzo dobry strzelec, który od dawna był na celowniku Bulls. Nuggets dorzucili im w tej wymianie też Anthony’ego Randolpha 12. Orlando Magic (do Sixers) – Dario Saric, PF Został wysłany do Philly za Paytona, Magic mają też dorzucić przyszłe picki (jeden w pierwszej i jeden w drugiej rundzie) W Orlando tworzy się interesujący skład: 13. Minnesota Timberwolves – Zach LaVine, PG LaVine grał w UCLA i nie był zachwycony, kiedy dowiedział się, że będzie musiał przenieść się z Los Angeles do Minnesoty. Zach LaVine „fuck me” after being drafted Pewnie teraz chciałby przyłączyć się do Kevina Love’a, też byłego gracza UCLA i razem z nim przenieść się gdzieś indziej. 14. Phoenix Suns – T.J. Warren, SF 15. Atlanta Hawks – Adreian Payne, PF Kogo mogli wziąć Hawks? Silny skrzydłowy potrafiący rzucać z dystansu. — Adam Silver: „The NBA selects Isaiah Austin.” Isaiah Austin był typowany na wybór pod koniec pierwszej rundy, ale podczas przeddraftowych badań dowiedział się, że jest poważnie chory i musi zakończyć karierę. Świetny gest Silvera. – 16. Chicago Bulls (do Nuggets) – Jusuf Nurkic, C Bulls wybierali w imieniu Nuggets i wzięli tureckiego środkowego, efekt pracy Rafała Jucia? 17. Boston Celtics – James Young, SF 18. Phoenix Suns – Tyler Ennis, PG 19. Chicago Bulls (do Nuggets) – Gary Harris, SG 20. Toronto Raptors – Bruno Caboclo, SF Kto? Wszyscy byli zaskoczeni słysząc to nazwisko i to tak wysoko. Zawodnik z wielkim potencjałem, ale na razie tylko obiecujący prospekt, który jest bardzo surowy i potrzebuje jeszcze kilku lat, żeby nauczyć się grać. Brazylijski Kevin Durant według Frana Fraschilli z ESPN. Woj przyszedł z interesującym info: ani Raptors, ani nikt inny nie miał Caboclo na workoucie. Później Marc Stein z ESPN wyjaśniał, że Raptors obiecali Cabocio, że go wybiorą, dlatego nie pokazał się na żadnym workoucie. Raptors początkowo chcieli go wziąć z 37 numerem, ale była zbyt duża szansa, że nie dotrwa do tego czasu, dlatego ostatecznie uznali, że nie będą czekać. Ryzykują w Toronto, ciekawe czy to efekt Giannisa. Już w kolejnym sezonie ma być w NBA. 21. Oklahoma City Thunder – Mitch McGary, PF 22. Memphis Grizzlies – Jordan Adams, SG 23. Utah Jazz – Rodney Hood, SG 24. Charlotte Hornets (do Heat) – Shabazz Napier, PG Można powiedzieć, że to wybór LeBrona Jamesa. Jest fanem Napiera, dlatego Heat bardzo chcieli go zdobyć i udało im się zrobić wymianę. James w kwietniu: James dzisiaj: Dostał swojego zawodnika, kolejny powód żeby zostać w Miami. 25. Houston Rockets – Clint Capela, PF Szwajcar, który na razie zostanie w Europie. Rockets chętnie na niego poczekają, bo teraz potrzebują miejsca w salary cap. 26. Miami Heat (do Hornets) – P.J. Hairston Został oddany do Hornets w zamian za Napiera. Jest pierwszym w historii zawodnikiem z D-League wybranym w pierwszej rundzie. Warto wspomnieć, że Hornets mogli mieć duet z UConn, Kemba – Shabazz 27. Phoenix Suns – Bogdan Bogdanovic, SG Nie mylić z Bojanem Bogdanovicem, którego wybrano w 2011 i do którego prawa mają Nets. 28. Los Angeles Clippers – C.J. Wilcox, SG Na chwilę odrywając się od draftu, interesujący rumor Rica Buchera: 29. Oklahoma City Thunder – Josh Huestis, PF 30. San Antonio Spurs – Kyle Anderson, PF Spurs zakończyli pierwszą rundę wybierając „Borisa Diawa 2.0″ —————————————- 31. Milwaukee Bucks – Damien Inglis, SF 32. Philadelphia 76ers – K.J. McDaniels, SF Pierwszy z aż pięciu wyborów Hinkie’go w drugiej rundzie 33. Cleveland Cavaliers – Joe Harris, SG 34. New York Knicks – Cleanthony Early, SF Zawodnik pochodzący z Nowego Jorku, pierwszy wybrany przez Phila Jacksona. Przypomnijmy, że Knicks zdobyli ten pick w wymianie z Mavs. 35. Utah Jazz (do Grizzlies) – Jarnell Stokes, PF Jazz oddają go do Grizzlies w zamian za pick w drugiej rundzie 2016 36. Milwaukee Bucks – Johnny O’Bryant, PF 37. Toronto Raptors – DeAndre Daniels, SF 38. Detroit Pistons – Spencer Dinwiddie, PG Człowiek z wąsem 39. Philadelphia 76ers – Jerami Grant, SF 40. Minnesota Timberwolves – Glenn Robinson III, SF 41. Denver Nuggets – Nikola Jokic, PF Kolejny pick Rafała Jucia. Nuggets stawiają na zawodników międzynarodowych 42. Houston Rockets – Nick Johnson, SG 43. Atlanta Hawks – Walter Tavares, C 221 centymetrów wzrostu, gra w koszykówkę dopiero od kilku lat 44. Minnesota Timberwolves (do Nets) – Markel Brown, SG Nets zapłacili milion dolarów Wolves, żeby podczas tego draftu odbywającego się w ich hali też móc wybrać jakiegoś zawodnika dla siebie. Potem jeszcze pozyskali dwa ostanie picki. 45. Charlotte Hornets (do Cavs) – Dwight Powell, PF Hornets dostaną w zamian Alonzo Gee 46. Washington Wizards (do Lakers) – Jordan Clarkson, PG 47. Philadelphia 76ers (do Pelicans) – Russ Smith, SG Pierre Jackson był najlepszym strzelcem D-League, miał mecz z 58 punktami, ale Pelicans nie chcieli go powołać do siebie i też nie chcieli wytransferować, dlatego końcówkę sezonu spędził w Turcji. Teraz będzie miał szansę na sporo minut i rzutów w Philly. 48. Milwaukee Bucks (do Hawks) – Lamar Patterson, SF 49. Chicago Bulls – Cameron Bairstow, PF 50. Phoenix Suns – Alec Brown, C 51. New York Knicks – Thanasis Antetokounmpo, SF Starszy brat Giannisa, który poprzedni sezon spędził w D-League 52. Philadelphia 76ers – Vasilije Micic, PG 53. Minnesota Timberwolves – Alessandro Gentile, SF 54. Philadelphia 76ers (do Spurs) – Nemanja Dangubic, SG 55. Miami Heat (do Thunder przez Hornets) – Semaj Christon, PG 56. Denver Nuggets (do Magic) – Roy Devyn Marble, SF 57. Indiana Pacers (do Knicks) – Louis Labeyrie, C 58. San Antonio Spurs (do Sixers) – Jordan McRae, SG 59. Toronto Raptors (do Nets) – Xavier Thames, PG 60. San Antonio Spurs (do Nets) – Cory Jefferson, PF
  6. Ziejek

    Brooklyn Nets 2013/2014

    Przecież każdy wiedział że Nets mają szansę powalczyć o coś tylko i wyłącznie jak wszystkim zdrowie dopisze . Prochokov chyba nie dotrzyma swojej obietnicy o mistrzostwie w ciągu 5 lat
  7. Może idź spać bo ciężko Cie zrozumieć ;-)
  8. Dowód boskości to na pewno nie - jeszcze nie widziałem żeby ktoś traktował tutaj Jamesa jako boga który nigdy błędów nie popełnia . Za to jedziecie po nim jakby tylko on nie miał prawo do znikania w niektórych meczach . Na każdego zawodnika znajdzie się jakiegoś haka w postaci kiepskiego meczu czy dwóch . Zrozumiałbym gdyby James nigdy 1 lub 2 rundy PO nie przeszedł ale bez przesady ;-)
  9. Ten support zrobił 1-11 bez grającego Jamesa , rozumiem że dla Ciebie to jest dobry support ?
  10. Ziejek

    Gay w Sacto !

    Które to te 13 zespołów tankujących na Wschodzie ?
  11. Ziejek

    Szósty gracz?

    Dzisiaj jest mikołajkowa promocja - 5 zł za 2 tygodnie ;-)
  12. Ziejek

    Szósty gracz?

    Ja 6G od samego początku użytkuje a wydanie tych kilkunastu złotych nie specjalnie odczuwam w budżecie
  13. Ziejek

    Szósty gracz?

    Dokończenie poprzedniego . Wielu wróżyło, że te słowa mogą zwiastować również koniec kariery Beasleya w NBA. Na jego szczęście upomniał się o niego ktoś, kto jeszcze kilka lat wcześniej obawiał się właśnie takiego rozwoju jego kariery. What do you want to do tonight? The same thing we do every night, Pinky – try to take over the world Pat Riley lubi odbudowywać. Pat Riley często nie ma wyboru, jak tylko odbudowywać. Odbudowywać graczy, którzy wydają się być już na wylocie z ligi. Ta jego mała klinika na Florydzie od kilku lat działa całkiem wydajnie i jej kolejnymi projektami stali się Rashard Lewis, Chris Andersen, Greg Oden i Michael Beasley. Miami Heat są w tej specyficznej sytuacji, że nie są w stanie płacić sensownych pieniędzy swoim graczom zadaniowym. Mają też jednak tę jedną wielką przewagę nad rywalami, że ich organizacja i kultura panująca w klubie stały się synonimem „mistrzostwa”. Erik Spoelstra przy pomocy swoich największych gwiazd (i wsparciu Rileya) zbudował w szatni Heat silną grupę wsparcia. Nie ma tu miejsca na „ja”, choć w składzie są przyszli członkowie Galerii Sław. Jest tu miejsce jedynie na zespół i w zamian za zaufanie, trener Spoelstra odwdzięcza się tym, że w Miami naprawdę każdy ma szansę się pokazać i walczyć o miejsce w rotacji. Michael Beasley przystępował do sezonu w Miami w charakterze ostatniego gracza w organizacji. Bez gwarantowanego kontraktu i bez żadnych gwarancji gry. Jedyne, co mu obiecano to szansę. Jest być może zbyt wcześnie, by wysnuwać takie wnioski, ale już przedsezonowe wypowiedzi Michaela kazały myśleć, że coś mogło w nim pęknąć. Kiedy przychodził do Timberwolves mówił: Czuję, że jest jeszcze wiele rzeczy, których świat o mnie nie wie. Wiele moich umiejętności na parkiecie nie jest jeszcze znanych. Duża część mojej osobowości nie była do tej pory pokazana. Czuję, że to nowy początek i świeży start. Jestem gotowy, by zacząć moje życie. Gdy pojawił się w Phoenix: Zdałem sobie sprawę, że 10 minut dobrego samopoczucia nie jest warte ryzykowania mojej kariery i mojego dziedzictwa. Mówię z pełnym przkoenaniem, że ta część mojej kariery, ta część mojego życia jest skończona i już nie powróci. Po powrocie do Miami: Wiem, że ten zespół mnie nie potrzebuje. Chcę im tylko pokazać, że mogę pomóc. Chcę tylko, aby mnie chcieli. Nie wiem, w jaki sposób to czytacie, ale mnie uderza tu olbrzymia zmiana tonu. Koniec z zapowiedziami i obietnicami. Prawda między oczy, nic więcej. Miami Heat nie potrzebują Michaela Beasleya, a on zdaje sobie z tego sprawę. Erik Spoelstra również niczego nie obiecywał. Pozwolił jednak powrócić mu do szatni Heat i dał szansę, by odegrał w niej całkiem nową dla siebie rolę. Być może po raz pierwszy w swojej karierze Michael Beasley jest uczniem. Po raz pierwszy tak naprawdę jest debiutantem – z którym nie wiąże się wielkich nadziei, który ma szansę rozwijać się w spokoju. Michael Beasley nie był nigdy typem kryminalisty czy gangstera. Był raczej dzieciakiem i wraz z olbrzymim talentem przynosił do szatni swój brak odpowiedzialności i doświadczenia. Na gruncie profesjonalnej ligi zawodowej musiało się to skończyć bolesnym upadkiem. Beasley to taki trochę sympatyczny łobuziak, który może niszczyć kulturę organizacji w młodej drużynie takiej jak Suns, lub być ulubieńcem kolegów w szatni już pełnej charakteru jak ta w Miami. Być może po raz pierwszy w karierze Michael ma szansę być w miejscu, gdzie zasady są już jasno wypisane i nie ma miejsca, by je naginać. Jak skończy się ta historia? Nie założę się, że Michael Beasley pogra jeszcze kilka lat w tej lidze. Wymagałoby to od niego olbrzymiej dozy samozaparcie, by zapomniano o jego wcześniejszych wybrykach. Cieszy mnie jednak, że Miami Heat dali mu szansę, a on po pierwszym miesiącu rozgrywek wykorzystuje ją w 100% Ta historia ma w tej chwili mały happy end: Beasley gra w tym sezonie po 16 minut w meczu, ale już zdążył przebić się do rotacji. Notuje PER 21 i trafia 54% swoich rzutów. Prawie połowę z nich oddaje spod kosza. Zgodnie z danymi z Synergy jest 27. najbardziej efektywnym w ataku graczem ligi i 67. najlepszym jej obrońcą (na wybitnym poziomie broniąc zagrania pick’n'roll). Oficjalne statystyki NBA mówią nam, że z nim na parkiecie Heat są lepsi od swoich rywali o prawie 16 punktów na 100 posiadań, a to najlepszy wynik w całej drużynie. Kiedy nie ma go na parkiecie natomiast Heat są gorsi zarówno ofensywnie jak i defensywnie. Michael Beasley pisze po cichu najbardziej budującą historię tego sezonu. Nie wiem, jak historia ta się skończy, ale kibicuję jej z całego serca, bo gdy był jeszcze w szkole średniej uwielbiał do rana patrzyć przez okno na światła miasta. To chyba taka wspólna cecha ludzi z małych miasteczek. Patrzymy na światła miasta. PS. Tak, Michael Beasley uwielbia kreskówki.
  14. Ziejek

    Szósty gracz?

    Pochodzenie z małego miasteczka ma swoje zalety. Cały świat jest większy od twojego pierwszego świata. Cały świat jest piękniejszy od twojego osiedla i twojej ławeczki pod blokiem. Zawsze będę traktował pochodzenie z małego miasteczka jak błogosławieństwo, bo w przeciwieństwie do moich przyjaciół z różnych wielkich skupisk miejskich tego świata, umiem docenić te wielkie skupiska miejskie tego świata. Tak więc, nie, nie mam w dupie małych miasteczek. Moje małe miasteczko wydało na świat Józefa Młynarczyka, Krzysztofa Kilijańskiego i Magdalenę Różczkę. Szanse, że wyda na świat kogoś jeszcze są raczej małe. When 2 niggas making it out had never sounded logical, 3 niggas making it out, that’s mission impossible. Wciąż, moje małe miasteczko może pochwalić się 40-tysięczną populacją. Są mniejsze miasteczka na świecie. Na przykład Seat Pleasant w Maryland. 4542 mieszkańców. Wyobrażam sobie tablicę przy wjeździe, na której kredą wyskrobano tę liczbę. Jakie są szanse na to, że akurat w takim miasteczku, w małej hali gimnastycznej w wieku 11 lat trenować będą dwie przyszłe gwiazdy NBA? Jakie są szanse, że obaj zaliczą potem rok w słynnej, „koszykarskiej” szkole średniej Oak Hill? Obaj będą dysponować niezwykłą kombinacją warunków fizycznych? Obaj dołączą do zespołów z konferencji Big 12 NCAA, a tam w swoim pierwszym roku gry bić będą kolejne rekordy swoich uczelni? Obaj po pierwszym roku przystąpią do draftu NBA i dołączą do ligi wybrani z numerem drugim? Małe. Jakie są szanse, że obaj będą mieli tę samą osobowość, która pozwoli im stać się liderami nowej generacji gwiazd NBA? Zbyt małe. Pizza dude’s got 30 seconds Tę historię powinniście już znać. Rok 2000 – Seat Pleasant Activity Center, na trening miejscowej drużyny PG Jaguars, wpada mały łobuziak. Nie umie grać w kosza. Tak przynajmniej wszystkim się wydaje, a więc stosunkowo szybko zostaje wyproszony z hali. Kiedy znika, znika też dopiero co zamówiona przez zespół wielka pizza. W takich okolicznościach Kevin Durant poznaje Michaela Beasleya. Pomimo – przyznacie sami – kiepskiego pierwszego wrażenia, trenerzy drużyny zapraszają Beasleya na kolejne treningi, a ten szybko czyni postępy. Ostatecznie PG Jaguars stają się absolutną sensacją wśród drużyn AAU złożonych z graczy pomiędzy dziesiątym i czternastym rokiem życia. Pomyślcie o tym sami – mają swoją stronę na Wikipedii. Jakikolwiek zespół, w jakim kiedykolwiek grałem, najbliżej Wikipedii był, gdy na lekcjach informatyki w liceum stworzyliśmy profil jednego z kolegów z drużyny. Nie przytoczę fragmentów. Wyobraźcie to sobie. Mali Kevin Durant i Michael Beasley w jednym zespole. Obaj już w tym wieku grający w innej lidze niż reszta kolegów. Już wtedy również pokazujący najważniejsze cechy swoich charakterów. Jak wspominała mama Duranta, Kevin był tym poważnym, a Michael szukał we wszystkim okazji do dobrej zabawy. Ich drogi rozeszły się, gdy dołączyli do innych zespołów w wyższej kategorii wiekowej. W tym miejscu zostawmy też Kevina. I’m Bart Simpson. Who the hell are you? Michael Beasley występował w barwach sześciu różnych szkół średnich. Nie miało to nic wspólnego z wynikami w nauce, bo nastolatek nie miał z nimi problemów… jeśli tylko potrafił się choć na chwilę skupić. Problem leżał gdzie indziej. Jak wspominał Ty Lawson, jego kolega z zespołu w Oak Hill Academy, Michael był niczym Bart Simpson – wszędzie szukający okazji do żartów. Występ w konkursie wsadów w czapce w kształcie kanciastych portek Sponge Boba? Zaliczone. Przechadzka po korytarzach szkolnych w piżamie? Dlaczego nie? Znaleźć trochę czasu, by porzucać patykami w domy nauczycieli? Zawsze. Uciec w nocy z dormitorium i organizować zabawę w chowanego? Możesz na to liczyć. Michael Beasley nie był łobuzem z potencjałem na kryminalistę. Był łobuziakiem. Tego typu łobuziakiem, którego znał każdy z nas. Tego typu łobuziakiem, którym było wielu z nas. Problem polegał na tym, że był tym łobuziakiem, jednocześnie będąc diablo utalentowanym koszykarzem, od którego oczekiwano bardziej odpowiedzialnego podejścia do życia. Wielu dziennikarzy, którzy – oczywiście – hobbystycznie parają się psychologią, próbuje tworzyć teorie o tym, że to brak ojca i „męskiego wzoru zachowania” stał się przyczyną takiego zachowania młodego Michaela. Ja, jako psycholog hobbystycznie – oczywiście – parający się dziennikarstwem nie podpiszę się pod tego typu pomysłami. Może znam zbyt dużo łobuziaków? Oak Hill Academy miała być ziemią obiecaną dla tułającego się od szkoły do szkoły nastolatka. Ilość żartów przekroczyła jednak granice znośne dla władz szkoły, a miarkę przebrał… zakład pomiędzy Beasleyem i Lawsonem, którzy postanowili sprawdzić, kto będzie w stanie złożyć swój autograf na większej ilości rzeczy na terenie szkoły. Michael wygrał: Najgłupsza rzecz jaką kiedykolwiek zrobiłem. Ty był mądrzejszy niż ja. Podpisywał się na nogach od łóżek i innych miejscach, które nie mogły sprawić, by miał kłopoty. Ja podpisywałem się na sufitach, drzwiach, kranach, ścianach w łazienkach, wszędzie. Dyrektor wezwał do szkoły matkę Michaela i przy synu wytłumaczył jej, że zmiana zachowania to dla niego ostatnia szansa, by pozostać w szkole na kolejny rok. Dwa dni później na masce swojego samochodu znalazł napis „MB-Easy”. Beasley zarzekał się, że stworzył to dzieło jeszcze przed obietnicą poprawy, ale nie miało to znaczenia. Well, maybe it is stupid, but it’s also dumb Nie żeby doświadczenie to zmieniło coś w jego nastawieniu. W szkole Notre Dam Prep tolerowano go, bo już wtedy wszyscy wiedzieli, że jest właściwie pewniakiem, by grać zawodowo w koszykówkę, a o jego usługi dopominały się wszystkie najlepsze uniwersytety. Rok ten kosztował jednak trenera zespołu Billa Bartona wiele z jego zapasów cierpliwości. Eli Saston w Washington Post w jednym z pierwszych większych materiałów na temat Beasleyaprzytaczał, na przykład, taką historię: Na treningu przed miesiącem, Bill Barton zebrał swoich graczy, by podzielić się z nimi informacjami na temat następnego rywala. Za mniej niż dwadzieścia cztery godziny drużyna grać miała jeden z najważniejszych meczów w sezonie. Barton stał nieruchomo z piłką pod pachą i cicho tłumaczył: „Słuchajcie uważnie, bo to bardzo ważne”. Jego zawodnicy nachylili się w jego kierunki. Wtedy Beasley zaczął krzyczeć: „Hej trenerze, podaj piłkę! No dalej, nie bądź samolubem! Podaj! Jestem niekryty! Jednocześnie jednak Beasley zawsze był lubiany przez innych graczy. Bezpośredni i wygadany szybko zdobywał przyjaciół. Widać to świetnie w pamiętnym filmie dokumentalnym nieodżałowanego Adama Yaucha Gunnin’ for that #1 spot, gdzie możemy go zobaczyć, jako żartownisia (gdy ściąga spodnie Jerrydowi Baylessowi) i gadułę, ale przede wszystkim sympatycznego i lubianego gościa. Jak wspominał Bobbito Garcia: Zdobywał tutaj przyjaciół. [do siedzących na trybunach gwiazd NBA] Mówił: ‚za dwa lata będziecie mi podawać piłki’. Wait for you to come back Michael Beasley był w stanie dokończyć edukację w szkole średniej i rozwinąć się w dominującą siłę na parkietach NCAA w dużej mierze dzięki jednemu z trenerów, których spotkał na swojej drodze. Był nim Curtis Malone – postać podobnie jak Beasley bardzo kontrowersyjna. Malone stworzył podstawy pod potęgę rozgrywek AAU zespół D.C. Assault, w którym Beasley występował od trzynastego roku życia. Pomimo tego, że już w latach 90. miał kłopoty z prawem (a w tym roku został aresztowany po raz kolejny za handel narkotykami), dla całej generacji zawodników i trenerów z okolic Waszyngtonu stał się mentorem i przyjacielem. Dla Michaela Beasleya Malone był wręcz przybranym ojcem. W czasach gry w D.C. Assault Beasley zaprzyjaźnił się z Nolanem Smithem (później Duke i Trail Blazers), którego przybranym ojcem (w tym wypadku dosłownie) był Curtis Malone. Całkiem na marginesie historia Nolana Smitha i jego ojca Dereka (mistrza NCAA dokładnie 30 lat przed synem i byłego gracza NBA) warta jest oddzielnego artykułu. Beasley spędzał mnóstwo czasu w domu swojego trenera, a ten polubił młodzieńca na tyle, by służyć mu pomocą w znajdowaniu nowych szkół, gdy żegnano się z nim w kolejnych miejscach. Michael być może jeszcze bardziej przywiązany był do jego asystenta Dalonte Hilla, którego nazywał starszym bratem. Kiedy Hill odszedł z D.C Assault, by zostać asystentem trenera na Uniwersytecie Północnej Karoliny w Charlotte, Beasley z miejsca zadeklarował chęć gry dla 49ers, by zdecydować się na Kansas State, gdy tylko Hill dostał tam kolejną pracę. Kansas State byli zresztą bardzo blisko utraty Beasleya, gdy przed jego debiutanckim sezonie wahali się, czy zatrzymać Hilla w swoim sztabie. Ostatecznie na kampusie w Manhattanie szybko zorientowano się, o co toczy się gra i zrozumiano, że Michael Beasley nie zawaha się zagrać dla innej uczelni, gdyby jego ulubiony trener miał zmienić pracę. Gra warta była świeczki, ale chyba najwięksi optymiści w Kansas nie spodziewali się, jak dobry jest ich nowy zawodnik. Excellent W barwach Kansas State Beaseley został najlepszym zbierającym (12,4) i trzecim punktującym (26,2) pierwszej dywizji NCAA. Pobił rekord Carmelo Anthony’ego w ilości double-double wśród pierwszoroczniaków (28) i aż 13 razy zaliczył 30 punktów i 10 zbiórek (3 razy przekraczając barierę 40 punktów). Właściwie od początku sezonu pewnym było, że Beasley podąży w ślady swojego przyjaciela z dzieciństwa Kevina Duranta i przystąpi do draftu po roku gry na uczelni. Obok Derricka Rose’a szybko stał się też faworytem do wyboru numer 1. W drafcie jedynkę wylosowali Chicago Bulls i wielu ekspertów było przekonanych, że Byki zdecydują się jednak na dominującego skrzydłowego. Dziś trudno w to uwierzyć, ale Beasley był uważany za gracza bardziej gotowego do gry w NBA niż ówczesny rozgrywający Memphis. Co do jego wyższości nad resztą tej klasy draftu (m.in. Russell Westbrook, Kevin Love, Brook Lopez) nikt nie miał żadnej wątpliwości. Beasley był przyszłą gwiazdą NBA i po niezwykłym sezonie na parkietach NCAA trudno po prostu było wierzyć, że będzie inaczej. Okres gry w Kansas State pozwolił zapomnieć wszystkim o jego poprzednich kłopotach, a trener zespołu Frank Martin rozwiewał wszelkie wątpliwości: Byłem jego fanem numer 1, kiedy go rekrutowałem, byłem jego fanem numer 1, kiedy go trenowałem i zawsze już będę jego fanem numer 1. (…) Zapytajcie kogokolwiek w moim sztabie. On ma serce wielkości tej planety i był najłatwiejszym dzieciakiem do trenowania, jakiego znałem. Słuchał. Robił to, o co go proszono. Bardzo łatwo dawał się trenować. Nigdy nie zrobił niczego, by kogokolwiek skrzywdzić. Jeśli zapytacie jego profesorów na uniwersytecie, też potwierdzą, że nie był półgłówkiem. Ostatecznie Chicago Bulls zdecydowali się na „miejscowego” Derricka Rose’a. Heat nie zastanawiali się zbyt długo i wzięli kolejną najlepszą opcję (albo jak sądzili niektórzy – po prostu najlepszą opcję). Była jednak w organizacji osoba, która do tego wyboru nie była całkowicie przekonana… Do you smell it? It’s smell, the kind of smelly smell. The smelly smell that smells smelly Pat Riley obserwując Michaela Beasleya w czasie treningów przed draftem miał złe przeczucia. Chłopak z pewnością był utalentowany. Być może bardziej niż którykolwiek z jego kolegów. Jednocześnie jednak było w jego zachowaniu coś, co nie wróżyło dobrze. Będąc w miejscu, które już niebawem miało stać się miejscem jego pracy, Beasley zachowywał się jakbym był na podwórku wśród kumpli. Zamiast koncentrować się na pokazaniu z najlepszej strony, żartował i „dobrze bawił się” na parkiecie. To wróżyło problemy z profesjonalnym nastawieniem i Riley miał przeczucie, że powinien odpuścić sobie ten wybór. Ostatecznie jednak przekonany został przez resztę członków zarządu klubu. Na delikatne wskazówki, że Beasley nie podchodzi do swojego zawodu do końca poważnie, wzruszano jedynie ramionami. Michael Beasley nie dał mu długo czekać na potwierdzenie wcześniejszych obaw. W czasie obozu orientacyjnego dla pierwszoroczniaków o drugiej w nocy w jednym z pokojów włączył się alarm przeciwpożarowy, a przybyłe na miejsce służby stwierdziły, że miejsce pełne jest dymu z marihuany. Zgodnie z pierwszymi doniesieniami winnymi całego zamieszania byli Mario Chalmers i Darrell Arthur, a NBA szybko zareagowała usuwając ich z obozu. Niektóre źródła sugerowały, że w całą sytuację zamieszany miał być również Beasley, ale początkowo nie było na to dowodów. 2 tygodnie później Michael pod presją Pata Rileya przyznał, że również był w pokoju, lecz udało mu się wymknąć przed przybyciem policji. Był to pierwszy znak, że Beasley może sprawiać problemy. Kolejne, które pojawiały się w trakcie sezonu klub starał się trzymać w tajemnicy i dopiero kilka miesięcy później Erik Spoelstra przyznał, że Michael był karany wielokrotnie za różnego typu inne odstępstwa od reguł. Pracownicy Heat mieli już podobno dość nieformalnej grupy dowcipnisiów której przewodził Michael (w jej składzie byli też Chalmers, Daequan Cook i Joel Anthony). Doszło wręcz do tego, że klub poprosił dziennikarzy, by nie wspominali w swoich artykułach nazwy, którą Beasley i reszta się określali (Goof Troop), by nie zachęcać ich do dalszych ekscesów. W tym czasie wszyscy już przypomnieli sobie o jego poprzednich wybrykach. Henry Abbott na blogu True Hoop w świetnym artykule podsumował obawy, które zaczęły w tym czasie towarzyszyć Beasleyowi: Nie wiem, czy przed jego pierwszym meczem w karierze, mamy już powód, by sądzić, że Michael Beasley może być bohaterem opowieści ku przestrodze. Wiem jednak, że każdy 19-latek z tak nieziemski talentem powinien być świadomy, że pociąg ku sławie może szybko się wykoleić. Prawdziwa bomba wybuchła latem po debiutanckim (całkiem zresztą udanym) sezonie. Pod koniec sierpnia Beasley wrzucił na swojego twittera zdjęcie, na którym wprawne oczy internautów doszukały się woreczków z marihuaną. Kiedy media rozpoczęły swoje „śledztwo”, na jego koncie pojawiły się kolejne niepokojące wpisy: Dlaczego czuję, że cały świat jest przeciwko mnie? Czuję, że to nie ma sensu. To już koniec. Niebawem rozeszła się wiadomość, że skrzydłowy Heat trafił do ośrodka odwykowego w Houston. Nikt właściwie nie wiedział, jaki tak naprawdę był powód tego pobytu. Najbliżsi Beasleya zapewniali, że nie chodzi o narkotyki. Jeśli cofniemy się w czasie, by przeszukać prasę w poszukiwaniu informacji, natkniemy się na cały szereg hipotez z uzależnieniem i depresją na czele. Trudno dociec dzisiaj, co tak naprawdę wydarzyło się w życiu Michaela Beasleya w sierpniu 2009 roku. Raczej na pewno była to jednak sprawa bardziej skomplikowana niż sugerowały to portale plotkarskie. Cokolwiek jednak by to było, Heat przekonali się, że Michael nie powinien być elementem odbudowy klubu i właściwie jego los w Miami został już wtedy przesądzony. You are a sad, strange little man, and you have my pity Przed sezonem 2010/11 Miami Heat musieli wreszcie pozbyć się Michaela Beasleya. Choć próbowali – bez powodzenia – wymienić go wcześniej, tym razem sprawa była poważniejsza, bo pieniądze płacone skrzydłowemu musiał spaść z listy płac zespołu, by dołączyć do Heat mogli LeBron James i Chris Bosh. Ostatecznie niedawny drugi wybór w drafcie i niedoszła gwiazda NBA przeniósł się do Minnesoty w zamian za 2 wybory w drugiej rundzie draftu i odrobinę gotówki. Beasley mógł odczytać to jako brak szacunku – nie tylko ze strony swojego byłego już klubu, ale także innych drużyn w lidze, które nie próbowały go pozyskać (nawet za tak niską cenę). Michael zdążył dostać już łatkę „zgniłego jabłka” i nawet bardzo dobry drugi sezon nie był w stanie zmienić tej percepcji. Warto zwrócić uwagę na to, że nawet David Kahn – menadżer Timberwolves, który zdecydował się na pozyskanie Beasleya, całkiem nieświadomie podkreślił tę łatkę, mówiąc o swoim nowym zawodniku: Jest młodym, niedojrzałym dzieciakiem, który palił zbyt dużo marihuany. Powiedział mi, że już nie pali. To, co był w stanie powiedzieć jedynie David Kahn, myślało pewnie wielu menadżerów i trenerów NBA. Potencjalne ryzyko przerosło już w tym momencie potencjalne zyski z zatrudnienia Beasleya. Michael ze swojej strony zapowiadał, że świat wreszcie będzie miał okazje zobaczyć, że jest w nim dużo więcej niż głosi potoczna opinia. Początki w barwach Timberwolves zdawały się to potwierdzać, bo Beasley wyrósł nagle na jednego z najlepszych ofensywnych graczy ligi. Niestety były to jedynie dobre złego początki. No, no, no, no, no no! Jeszcze przed swoim drugim sezonem w barwach Wolves, Beasley przypomniał o swoich wcześniejszych problemach z narkotykami i dał złapać się w samochodzie z torebką pełną marihuany. Michael, jakimś cudem, wybronił się, mówiąc, że narkotyki należały do jego znajomego, ale zły smak pozostał. Wraz z kłopotami poza parkietem przyszła też znacząca obniżka formy. Beasley z miesiąca na miesiąc grał gorzej, a co za tym idzie krócej. Po wygaśnięciu jego debiutanckiego kontraktu, Minnesota nie była zainteresowana zatrzymaniem go w składzie. Na wolnym rynku również nie znalazł wielu wielbicieli swojego talentu. Większość zespołów nie była po prostu chętna, by ryzykować. Pomocną dłoń wyciągnęli do niego dopiero Phoenix Suns. Beasley był już jednak w tym momencie w bardzo ciemnym miejscu. Jeszcze przed początkiem 2013 roku zdołał stracić miejsce w wyjściowym składzie słabej drużyny z Arizony, a następnie z każdym miesiącem staczał się jeszcze niżej, kończąc sezon – w wielu opiniach – jako jeden z najgorszych graczy w lidze. Beasley w barwach Suns rzucał za dużo, pudłował za dużo, nie bronił, a przede wszystkim nie wyglądał, jakby zależało mu na tym, by się poprawić. Kompletna apatia i pasywność. Kiedy latem usłyszeliśmy o tym, że Beasley po raz kolejny złapany został na posiadaniu marihuany, myślę, że nawet się nie zdziwiliśmy. Maciek podsumował to wtedy jednym, bardzo mocnym akapitem: Michael Beasley niestety jest marihuaną – jest jej stereotypem, który nie byłby łatwym tematem dla środowisk starających o jej legalizację. Odwyk w 2009 roku, zatrzymanie w aucie z niemałą ilością w 2011, czy już niewywietrzony pokój na swoje dzieńdobry z NBA podczas „Rookie Transition Program” – lubi zapalić. Raz jeszcze – nic w tym złego. Inna rzecz, że przy tym jego kariera w NBA zmierza po równi pochyłej. Od sezonu w NCAA porównywanego z tym Kevina Duranta, przez bycie wybranym z nr 2 draftu, dobry sezon debiutancki w Miami, ławkę rezerwowych w Minnesocie, aż po siedzenie na jej końcu w jednej z najgorszych drużyn ligi. Phoenix Sun nie zastanawiali się długo nad podjęciem oczekiwanej przez wszystkich decyzji i Lon Babby krótko pożegnał swojego skrzydłowego: Suns byli zdecydowani pomóc Michaelowi Beasleyowi w osiągnięciu sukcesu w Phoenix. Mimo wszystko jednak jest kluczowym byśmy wymagali najwyższych standardów zachowania w życiu prywatnym i profesjonalnym, jeśli chcemy zbudować mistrzowską kulturę. Dzisiejsza decyzja odzwierciedla nasze przywiązanie do tych standardów. Reszta się nie mieści chwilowo
  15. Ziejek

    Szósty gracz?

    Aż tak ciekawy on nie jest ;-) Matt Barnes wciąż zmaga się z kontuzją oka, więc ma z pewnością dużo czasu, by zaglądać pod łóżka swoim kolegom z ligi NBA. Ja robię to z nim z wysokości mojej kanapy, do której przykuła mnie skręcona kostka. Razem zapraszamy na kolejny odcinek bzdur i głupot z najlepszej ligi świata. Wraz z nami zaprasza „wynalazca no-look-passów tata Manu Ginobiliego: @manuginobili Nie ma tygodnia, żeby Michael Jordan nie objawiał się nam w kolejnej postaci. W ostatnich dniach jego powietrzność postanowił przybrać postać warzyw ogrodowych. Złośliwi twierdzą, że to fake i część nowej kampanii reklamowej Jordana, która ma nas przekonać do kupna jedenastek w kolorze ogórka: @BRosenr85 Prawdziwie wierzący zarzekają się, że powyższy ogór zrodził się po tym, gdy MJ zszedł na ziemię i zostawił swoje nasienie w ogródku jednego z nich. Nie ufałbym tego typu opowieściom, bo mogę powiedzieć z całą pewnością, że Michael zostawiał ostatnio swoje nasienie w całkiem innych okolicach… Yvette Prieto – wybranka gwiazdora – spodziewa się dziecka. Będzie to czwarty potomek Jordana i pierwszy z uroczą Yvette. Zostając w tematach najlepszego w historii. Przypadkowe objawienia w roślinności i nie całkiem przypadkowe w pani Prieto to jedno, ale to, co zrobił ten hiszpański student bije wszystkie inne objawienia na głowę: via Bleacher Report Jordan był niewątpliwie najlepszy – dla nas. Ci, którzy widzieli w akcji tego, który sam się mianował „The Greatest” będą mieli inne zdanie. Kto ma rację? Myślę, że nawet to video nie może rozstrzygnąć tych wątpliwości: Tymczasem u obecnych mistrzów po staremu. Dwyane Wade wzniósł photobombing na nowy poziom: LeBron szybko jednak sprowadził go do starego poziomu: Nikt już nie jest bezpieczny w Miami: Szczególnie w knajpach w downtown (downtown w Miami potrafi być przerażające – byłem, widziałem, przerażałem się), gdzie Roger Mason i jego rodzina zostali właśnie okradzeni w czasie napadu z bronią w ręku. Napastnicy mogą się cieszyć, że na miejscu Masona nie było Michaela Beasleya. B-Easy to dobry chłopak, ale potrafi być szalony: Bracia Morris to za dużo. A może: braci Morris jest za dużo. Jeśli tak reaguje na bliźniaków, to trudno przewidzieć reakcję Beasleya, gdyby zobaczył na parkiecie taki zestaw: @kevinlove W Minny jest zimno a terminarz jest trudny, ale spece od PR-u Timberwolves zazwyczajwywiązują się ze swojej pracy świetnie: W Nowym Jorku sprawa stała się już na tyle poważna, że frustracji fanów (a może to po prostu Znykający miał trochę wolnego czasu?) nie oparła się nawet ciocia Wikipedia. To nie to samo, co „Norwegowie, którzy osrali się na miętowo”, ale nowe tytuły piosenek zespołu Jamesa Dolana też dają radę: Zapłaciłbym, żeby posłuchać „There’s Something Wrong With Having Draft Picks” i „Slow Motion Turnaround Jumper” (z gościnnym udziałem J.R. Smitha). Nigdy nie zapłaciłbym, aby słuchać Houston Rockets: Płaciłem za to już nie raz, by słuchać Eddiego Veddera (serio, nie będę tłumaczył kto to Eddie Vedder – musicie to wiedzieć). Eddie wraz z Pearl Jam (niegdyś Mookie Blaylock) odwiedził niedawno Oklahomę City. Byłby to zwykły koncert, gdyby nie fakt, że Eddie wraz z resztą zespołu byli kibicami Seattle Supersonics (choć sam pochodzi z okolic Chicago, to zespół wywodzi się ze Seattle). Niezręczna sytuacja, zwłaszcza, że raptem miesiąc wcześniej w czasie koncertu w Charlotte, Vedder ze sceny obrzucał Oklahomę bluzgami… Eddie wybrnął z całej sytuacji tłumacząc, że OKC jest w porzo, a prawdziwym problemem są „ci z Sacramento”. Dostało się też Howardowi Schultzowi – inaczej być nie mogło. Z niecierpliwością czekam na koncert w Sacramento: Paul George lubi winogrona. Hmm, właściwie to wszystko, co chciałem napisać: George Hill lubi truskawki. Serio, to całe przesłanie. San Antonio Spurs zmierzą się dzisiaj w Mexico City z Minnesota Timberwolves. Gracze Spurs w plan przygotowań do tego spotkania włączyli krótki sparing z miejscowym zespołem. Pomysłodawcą pojedynku był Gregg Popovich, który jak na spadkobierce najlepszych tradycji pana Miyagi przystało, zaproponował, by grać bez obuwia. Spurs polegli z kretesem 4 do 10, ale Pop z pewnością wyciągnie wnioski z tej klęski, szczególnie myśląc nad tym, jak powstrzymać wczesną ofensywę Timberwolves. Póki co jego gracze muszą się jeszcze bardzo w tym elemencie poprawić: Kevin Garnett ma w tym sezonie spore problemy na parkiecie, ale od czego jest Dr Dre? Trafiać nie pomoże, ale wyciszyć słowa krytyki… Shaq również wypuścił nową reklamę. Wszystko w niej jest sprzed 15 lat. Poza Shaqiem: Tyle na dzisiaj. Na pożegnanie Dwight Howard, całkiem otwarcie, jako zły charakter:
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.