Oglądam Pistons od przypadku, do przypadku i nie jest to nigdy miłe doświadczenie... Był taki mecz z PTB, który zaczął się rewelacyjnie, naprawdę pierwsza połowa to miód - trójki, obrona, zaangażowanie. I co? I gówno, z 20 pkt przewagi zrobiło się chyba -15, posypało się wszystko w jednej chwili. Od tego meczu to już jazda w dół.
Czegoś podobnego jak wczorajszy początek z Bucks to dawno nie widziałem - jak z tego mema z Goratatem co wygrywa 100 do zera z dzieciakami... Przerażające.
Tu nie ma na czym budować, połowa składu w ogóle nie nadaje się do ligi. Wysokich mamy chyba z najniższym IQ w historii, a i obrońcy nie zawyżają średniej.
Czy wybory w drafcie były dobre? Otóż nie. Cade to żaden lider, czyni kolegów wokół gorszymi, Ivey okazuje się jeźdźcem bez głowy, Hayes już dawno powinien grać w Europie, Ausar to mały skarb, z podejrzanym rzutem, Duren miał więcej kontuzji niż ja przez całe życie, Stew to maksymalnie rezerwowy C\PF. Do tego wzięcie Wisemana - wybitna głupota, podobnie jak pozbywanie się za darmo cennych rolesów.
Trenera nie skomentuję, bo jego mowa ciała, że chciałby być minimum 1000 mil stąd. Czas Weavera również minął.
Za kilka dni mecz o wszystko z Jazz, czuję epicką katastrofę.
Pozdrawiam społeczność Tłoków, z wyłączeniem zaślepionych oszołomów. Na szczęście jesteśmy na dnie i może być tylko lepiej.