Będę kibicować Bostonowi, ale ławka Toronto w ostatnim meczu rzuciła 100 punktów. Tymczasem na ławce Celtów mamy:
Ojeleye - aofensywny klocek, który coś ogarnia w defensywie, ale po drugiej stronie parkietu to gra 4 na 5;
Granta Williamsa - za parę lat będzie świetnym zadaniowcem, ale w serii z Philly Al "czołg" Horford post-upował go bez trudu - to tylko 6'6 rookie PF, który w ataku nie robi żadnej różnicy;
Roberta Williamsa - undersized center bez zasięgu rzutowego, czasem coś zablokuje;
Langforda - niezły w obronie rookie bez rzutu, który rozegrał całe 30 meczów w karierze, a obecnie gra z kontuzją;
Wanamakera - całkiem solidny weteran, trochę porozgrywa, czasem trafi za trzy, ale wygląda na to, że to najlepszy ofensywnie obwodowy ławkowicz Bostonu;
Kantera - Kanter jaki jest, każdy widzi. Świetny na ofensywnej desce, ustoi wysokim man to man, ale jego wady wszyscy znamy.
Reszta nie sądzę, że powącha parkiet w tej serii. W wyjściowym składzie jest jeszcze Theis, który z ofensywy nie słynie, oraz Smart, który czasem trafi 5/7 za trzy, a czasem 1/8. Na razie ma 2/15. Wychodzi na to, że Brown, Tatum i Kemba będą musieli rzucać jakieś 80 punktów na mecz i słabsza dyspozycja któregokolwiek z nich bardzo utrudni Celtom zadanie. Wydaje mi się, że ostatecznie zabraknie im trochę ofensywy.