W jednej z dziur siedzi elf ubrany w strój o ziemistym kolorze, jedynie jego płaszcz jest wściekle zielony, chociaż, przez jego więzienie, trochę przybrudzony ziemią. Jego twarz jest trochę ciemniejsza, niż zwykłego elfa, na głowie brązowa czupryna sięgająca karku, a oczy kontrastują z resztą wizerunku swoim podobieństwem do barwy płaszcza.
Na jego twarzy maluje się grymas wściekłości zmieszanej ze zmęczeniem.
Kiedy tylko usłyszał niziołka krzyczącego "-Jeeeeść! Dajcie Jeeeść!", zareagował. - Zamknij ten ryj grubasie, ja pierdolę! Ciągle gadasz o żarciu! Jak nie śpisz, to żresz, CZY TY WIESZ, CO TO UMIAR?! Mam Ci przypomnieć, jak się tu znaleźliśmy? Siedzimy w krzakach, pilnujemy traktu, a tu nagle takie jebnięcie, że myślałem, że świat się wali! Ale nie, to musiałeś być ty i twoja pierdolona fasola dzień wcześniej... Tylko wychyliłeś dupę zza tego krzaka, pierdnąłeś i wylądowaliśmy w tym kurwidołku, a dwóch naszych gryzie piach. Pieprzony grubas...
Po tych słowach splunął na ziemię i spojrzał na ludzi stojących nad dziurą. Zauważył, że jeden z mężczyzn podaje mu rękę. Kiedy już wykaraskał się z jego pomocą z dziury, usłyszał jego kłótnię z drugim osobnikiem z piwem w ręku. Spojrzał na niego wymownie i odwrócił się w stronę wybawiciela.
-Tak, wszystko dobrze, dzięki za pomoc. Widać, nie każdy jest skory do pomocy, taka już dola i wychowanie - uśmiechnął się pod nosem, znów spoglądając na drugiego mężyczyznę. - Tak, o tobie mówię... stary.